von Munchhausen - 2008-12-15 10:09:51

Zagadnienia, które poniżej poruszę, chciałem omówić ze wszystkimi na naszym spotkaniu w listopadzie. Niestety do spotkania nie doszło, w dodatku nie wiadomo kiedy dojdzie do następnego (mam nadzieję, że już niedługo). Ale w naszym oddziale zebrało się już parę osób, a kilka innych osób jest zainteresowanych przystąpieniem do nas, więc czuję się zobowiązany do zabrania głosu.
Trzeba ustalić parę rzeczy, że tak powiem fundamentalnych, żeby było wiadomo o co nam chodzi, i żeby potem nie było niepotrzebnych zdziwień i nieporozumień. Żeby każdy zainteresowany wiedział od razu czy to grupa dla niego, czy też wprost przeciwnie. Żałuję, że przez internet, no ale inaczej na razie nie można. Przepraszam też jeśli będę pisał rzeczy dla niektórych oczywiste, ale dla osób zaczynających swoją przygodę z rekonstrukcją historyczną mogą one nie być takie oczywiste :)
Proszę potraktować moje wywody jako wstęp do dyskusji, a nie dogmat wygłoszony ex cathedra ;) chociaż z drugiej strony przedstawiam pewien pomysł na ten oddział i jestem do niego przekonany.


Przede wszystkim – czy rekonstrukcja, czy „przebieranka”. Czyli czy grzebiemy głębiej, żeby ustalić jak było na prawdę i tak się ubrać i szkolić, czy wystarczy nam się ubrać w ciuszki „a'la z epoki” i biesiadować parę razy w roku w śmiesznych ubrankach.
Mnie oczywiście interesuje rekonstrukcja. Czyli oparcie się na źródłach: na zdjęciach z epoki, na regulaminach z epoki, na prasie, książkach, pamiętnikach z epoki, i na wiarygodnych opracowaniach. Na szczęście materiałów dotyczących Wojny Secesyjnej jest pełno, można nawet powiedzieć, że za dużo, bo trudno w tym gąszczu odszukać coś na temat Luizjany i 14 pułku :) Oczywiście trzeba poczynić na początek pewne założenia czy uproszczenia, które nie muszą (choć mogą) się potem sprawdzić, ale trzeba mieć świadomość, że się działa w oparciu u jakąś hipotezę.
Poza tym dobra rekonstrukcja polega na dbałości o detale. Trzeba sobie uświadomić, że nie ma tu  miejsca na współczesne udogodnienia typu: dmuchane materace, foliowe opakowania, telefony komórkowe, zegarki na rękę, plastikowe czy termoaktywne naczynia. Nie chodzimy w polarach, nie ubieramy T-shirtów, nie biegamy w adidasach czy martensach, nie palimy papierosów itp. Wszystkie materiały i surowce powinny być takie jak 150 lat temu, a przynajmniej maksymalnie do nich zbliżone.
Na szczęście jest wielu sprzedawców u których można się zaopatrzyć w takie rzeczy jak epokowy grzebień, szczotka do zębów, sztućce, buty, a wiele rzeczy można zrobić samemu. Akurat jeśli chodzi o porządną rekonstrukcję interesującego nas okresu, to w główniej mierze zależy ona od dobrej woli i zaangażowania samego rekonstruktora, bo materiałów, zdjęć i sklepów jest mnóstwo. Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano, ale trzeba mieć świadomość, że staramy się jak najbardziej zbliżyć do możliwie pełnej rekonstrukcji żołnierza i oddziału z Luizjany. Wiadomo, jest to pewien proces, rozłożony w czasie, no ale trzeba się ukierunkować i w tym kierunku działać.


Po drugie – datowanie oddziału.
Kto czytał o historii oddziałów z Luizjany, ten wie, że nasz pułk zaczął swój szlak bojowy w roku 1862 a zakończył w 1865. Najciekawszy etap to lata 1862-64, gdzie była rozgrywana większość dużych bitew, i na tym okresie warto się skoncentrować, tym bardziej jeśli mamy w planach wyjazdy do Stanów, a przynajmniej jeden, na 150 rocznicę bitwy pod Gettysburgiem.
Armie Południa od samego początku wojny cierpiały na niedobory zaopatrzenia. I już od połowy roku 1862 Armia Północnej Wirginii zaczęła być mocno zróżnicowana jeśli chodzi o wyposażenie, uzbrojenie, obuwie, które często było zdobywane na wrogu, jak również kupowane przez żołnierzy we własnym zakresie. Więc nie jest niczym złym, a nawet jest wskazanym, jeśli w naszej grupie będzie różnorodność w tym zakresie, np. różne nakrycia głowy, różne typy karabinów, czy różne odcienie munduru. Oczywiście ta różnorodność powinna być zgodna z tym czego używano w Armii Północnej Virginii. A lista umundurowania i wyposażenia znajduje się tutaj: http://www.louisiana.pun.pl/viewtopic.php?id=6


Po trzecie – co robimy na biwaku.
Są w sumie dwa podejścia do biwakowania.
Podejście pierwsze czyli robimy piknik alkoholowo-pasibrzuchowy ze wszystkimi udogodnieniami w stylu grille, trójnogi, duże namioty sypialne, składane łóżka, namiot-jadalnia, krzesła, ławy itp. Oczywiście wszystko w oparciu o historyczne wzory. Wtedy w polu zachowujemy się jak prawdziwe wojsko, a po powrocie do obozu mamy pełen relaks, komfort i można biesiadować do woli w wygodnych warunkach. Nie ukrywam, że takie podejście ma swoje zalety i dominuje obecnie w rekonstrukcji ACW w Europie, zresztą w rekonstrukcjach innych okresów historycznych również.

Podejście drugie polega w skrócie na biwakowaniu ze sprzętem, który można samemu nieść na plecach w czasie przemarszu. Czyli namioty typu „psia buda” - dzielone na pół i przenoszone w plecaku, lub zadaszenia zbudowane z ponch przeciwdeszczowych, ewentualnie improwizacje w stylu budowa szałasów z materiałów dostępnych na miejscu lub spanie przy ognisku pod gołym niebem. Podobnie z oprzyrządowaniem biwakowym: to co jest się w stanie nieść przez cały dzień na plecach podczas przemarszu, tego się używa wieczorem podczas biwaku. Tutaj znów przydaje się pomysłowość i zmysł improwizacji, np. z gałęzi można zrobić trójnóg do ogniska, ze świeżych gałązek grilla, z płaskiej manierki dwie patelnie, a z drum canteen garnczek z przykrywką.
Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem takiego właśnie obozowania. Po pierwsze jest zgodne z tym jak było naprawdę – porządne obozowiska robiono przy dłuższych postojach, a normą były długie, szybkie przemarsze i spanie gdzie popadnie i pod czym się da, szczególnie kiedy następowała koncentracja sił i manewr przed bitwą, i pościg/odwrót/przemarsz po bitwie. A imprezy rekonstruktorskie dotyczą przecież głównie bitew.
Po drugie ten sposób jest tańszy. Poza tym obozowe graty nie zajmują miejsca w samochodzie, a i mniej rzeczy można przy okazji zgubić :)
No a przede wszystkim w taki sposób, w sposób historyczny, obozują najlepsze grupy. A ja chciałbym żebyśmy byli jedną z najlepszych grup rekonstruktorskich w Europie, a nie jedną z najgorszych :)


Po czwarte – stopnie wojskowe, oficerowie itp.
Jestem za tym, żeby ilość podoficerów i oficerów odpowiadała rzeczywistości, przynajmniej w ogólnych zarysach.
Na razie przybieram stopień kaprala i dopóki oddział nie przekroczy ilości 10 osób, które regularnie jeżdżą na imprezy, to będzie jedyna „wyższa szarża”. Kiedy nasza ekipa będzie liczyć w okolicach 10 aktywnych członków proponuję jednego sierżanta i jednego kaprala. Jakieś stanowisko oficerskie proponuję nie prędzej niż przy liczbie ok. 20 jeżdżących regularnie ludzi, czyli na razie raczej to nam nie grozi :)
Taki układ wydaje mi się w miarę sensowny i w miarę oddający proporcje.


Po piąte – gdzie jeździmy i co sami robimy.
Jak na razie mamy zaproszenia na 4 imprezy w roku 2009. Pierwsza jest w kwietniu, ostatnia we wrześniu. Do tego bardzo bym chciał, żebyśmy mogli spotkać się przynajmniej 2 razy w roku na naszych własnych manewrach/ćwiczeniach/biwaku. To jest taki plan minimum, jak zaczniemy jeździć większą grupą to i zaproszeń będzie więcej, a i może będzie okazja żeby w naszym własnym gronie spotykać się częściej. No i może kiedyś w przyszłości będzie okazja i możliwość żeby samemu zorganizować rekonstrukcję z czasów Wojny Secesyjnej. Ale jak na razie jest to pieśń przyszłości :)


No i po szóste i ostatnie – jakich ludzi nam potrzeba.
Jak to celnie zauważył Sas podczas naszego spotkania w Niepołomicach – większą wartość ma rekrut, który się prosi i zabiega o przyjęcie do oddziału, niż taki za którym się biega i namawia go do przystąpienia :) Trzeba reklamować nasz oddział i mówić  o jego istnieniu. Jesteśmy w końcu największą grupą rekonstrukcyjną z czasów ACW w Polsce. Potrzebujemy ludzi, którzy będą chcieli jeździć na imprezy historyczne, zająć się na poważnie rekonstrukcją, którzy będą mieli chęci grzebać w materiałach źródłowych. Których nie przeraża spędzenie weekendu w nieco mniej komfortowych warunkach, z nieco mniej komfortowym pożywieniem niż na codzień ;)

Dziękuję za uwagę i zapraszam do dyskusji.

Sas - 2008-12-15 18:55:17

Ja generalnie zawsze podzielałem pogląd Piotrka co do sposobu postrzegania naszej zabawy. Niestety, nad czym ubolewam bardzo, w niektórych sprawach kończy się u mnie na "teoretyzowaniu" (np. w kwestii wyposażenia polowego). Uważam jednak, że pewnych nowoczesnych udogodnień się nie uniknie. Telefony komórkowe, acz klasyczny przykład "mroku" wydają mi się w pewnych sytuacjach nieodzowne. Moja dziewczyna mnie nie puści na rekonstrukcje bez codziennego meldunku z działań wojennych ;) Podobnie niespecjalnie jestem miłośnikiem historycznych środków higieny - szczoteczek ze świńskiego włosia, czy mydła, które się nie mydli :). W tym względzie jestem zwolennikiem używania niehistorycznych specyfików. Problem jednak w tym, żeby wiedzieć jak takich rzeczy używać. Uważam, że powinno to odbywać się jak najdyskretniej, tak aby nie razić pozostałych uczestników zabawy.
Co do noclegów - zgadzam się z ogólną wizją, ale z drugiej strony też staram się nie ryzykować zdrowiem, które może mocno podupaść podczas nocy spędzonej pod gołym niebem, z deszczem padającym na głowę. Nie zawsze jest z czego zrobić szałas. Ludzie w tamtych czasach byli bardziej przyzwyczajeni do takich warunków, dzisiaj ja np osobiście jestem bardzo wrażliwy na zimno i jak mnie przewieje to od razu mam opuchniętą szczękę i z trudem mogę jeść. Wolałbym więc uniknąć tego typu przyjemności, które pewnie by mi się zdarzyły jakbym służył w CSA, ale niewątpliwie do przyjemności nie należą :)

von Munchhausen - 2008-12-16 15:50:30

Janku, akurat Ty jesteś najlepszym przykładem, że można tak korzystać z komórki, że nikt tego nawet nie zauważy. Prwdę mówiąc to o tym, że korzystasz z komórki na imprezach historycznych wiem tylko z Twoich opowieści :) I o to właśnie chodzi. Jak trzeba zadzwonić to się idzie w krzaki jak za potrzebą, a nie robi się tego przy ognisku racząc przy okazji kolegów zabawnymi dzwonkami ;)
Akurat moja szczoteczka do zębów z naturalnego włosia z kościaną rączką przez ostatni rok dzielnie się sprawowała i jest ciągle w znakomitym stanie. Używam jej tylko na biwakach, a więc kilkanaście razy w roku, więc posłuży pewnie jeszcze parę lat. Podobnie z mydłem. Trzy lata temu kupiłem kostkę szarego mydła w celu używania na rekonstrukcjach napoleońskich i mam ją do dzisiaj :) Jedynie pasty do zębów używam współczesnej ale tu myślę nad jakimś małym metalowym pudełeczkiem, do którego będę wyciskał w domu odpowiednią ilość pasty.
Co do przyjemności, które nie należą do przyjemności ;) to przecież nie namawiam nikogo do spania pod gołym niebem podczas deszczu :) Wiadomo przecież, że po imprezie każdy wraca do swoich obowiązków i musi być zdrowy i w pełni sprawny. Jeśli spanie pod gołym niebem, to w sprzyjających warunkach pogodowych, a jeśli budowa szałasu, to jak jest na niego materiał w okolicy. Dobrze by było też podpatrywać na zdjęciach różne patenty obozowo-biwakowe i próbować je wprowadzać życie.
Mam namiot „stacjonarny” w którym się wyśpi do 5 osób. Ale można by pomyśleć o tzw. "dog tents", czyli małych, przenośnych, dwuosobowych namiotach, które można było rozdzielić na dwie albo 4 części (jesli były też dopinane szczyty) i każdy z żołnierzy brał swoją część do plecaka.
Generalnie chodzi mi o to, że armie Południa cierpiały na chroniczne braki dosłownie wszystkiego, więc jest dla mnie nonsensem wożenie ze sobą setek kilogramów sprzętu obozowego :)
W ogóle fajnie by było zrobić sobie kiedyś dwudniowy przemarsz z noclegiem po drodze, coś w stylu słynnych przemarszów Stonewalla Jacksona, no może z nieco mniejszą ilością kilometrów do pokonania :) Myślę, że w takich warunkach wyjaśniło by się wiele rzeczy dotyczących historycznego biwakowania, ilości potrzebnego sprzętu itp.

smednir - 2008-12-18 20:46:02

Dla mnie od samego początku wizja '14' była klarowna i jasna. Przebieram się na Barbórkę i jeszcze może kilka razy w roku. Mnie również
interesuje tylko rekonstrukcja, i to w dość twardym (polowym) wykonaniu. O dmuchanych materacach i innych wesołych abstrakcjach nawet nie będę
wspominał. Oczywiście utrzymywanie realizmu epoki będę egzekwował w stosunku do siebie. Obecnie można kupić wszystko, oczywiście nie od
razu. Ja sam jeszcze biegam 'nago' (ale mam nadzieję, że w połowie stycznia to sie zmieni), dozbrajam się powolutku, jak finanse pozwalają. Oczywiście narzuciłem sobie pewien "dead line", a jest nim koniec marca, by do Boxberg pojechać mniej więcej ubrany i wyekwipowany. W ciągu roku - półtora zamierzam być w pełni wyposażony i ubrany. Takie są plany...

Osobiście nie reflektuję pikników alkoholowo-pasibrzuchowych. Jak wspominałem wyżej, jestem za dość hardcorową wizją obozu polowego, ale
nikomu wytykać wygody nie zamierzam. Z plecakiem czuje sie dobrze, po górach z dobytkiem lubię łazić, więc i karabin ciążyć mi nie powinien.

Pomysł z przemarszem jest dobry. Oczywiście fajnie było by gdyby wszyscy  byli bardziej lub mniej ubrani i wyekwipowani. Jestem za.

Nie wyobrażam sobie żeby ilość podoficerów (bo o oficerach póki co nie może być mowy) była inna niż w rzeczywistości. Mam wrażenie, ze ten problem dotknął naszych 'polskich Północników' bo co którego pytam, to ma mundur przynajmniej podoficera :). Cóż, na karnawał może iść, ewentualnie tułać sie po obozie... Tak więc wskazane jest aby w naszym skromnym gronie był jeden kapral. Na dobry początek. Zobaczymy jak intensywnie będzie rozwijał się nasz oddział. Wykładnią tego jak silnym jesteśmy/będziemy oddziałem, będzie nasza frekwencja na imprezach rekonstrukcyjnych. Znam kilka bractw 'rycerskich', które demonstrują na stronach internetowych swoją liczebność, kiedy na imprezy zjeżdżają się w liczbie 10% swojego stanu
osobowego. Dla mnie liczy się jakość rekrutów a nie ich ilość.
Jednym słowem: zgadzam się z Piotrkiem i Sasem :)

Co do naszych spotkań.
Mam nadzieję, że do naszego spotkania dojdzie nie później niż w lutym. Miejmy również na uwadze imprezę w Łodzi. Wstępnie planowałem się wybrać. Jeśli tylko będzie można kogoś z Was tam spotkać, będzie to dodatkowy argument. Jeśli nikt nie ma nic przeciwko, to jeden z takich stałych terminów spotkania można ustalić na koniec września/początek października na zamku w Niepołomicach pod Krakowem podczas Pól Chwały.
W tym roku spotkaliśmy się w trzy osoby, i choć w sumie niczego nie ustalaliśmy, na pewno miło było się poznać. Na Pola Chwały przyjeżdżają
tez inne grupy rekonstrukcyjne, oraz modelarze i historycy (nie tylko) z innych krajów (w tym roku gościliśmy dość liczną grupę Holendów, Czechów, Niemców, trochę Brytoli...) no i przede wszystkim są warunki żeby poćwiczyć i rozbić biwak. Impreza trwa 2-3 dni.

Sas - 2008-12-20 20:46:02

Z jednej strony to bardzo dobrze, że się zgadzamy, z drugiej szkoda, że tak mało wypowiedzi jest pozostałych kolegów w tym temacie. Myślę jednak, że i tak wszystko będzie trzeba dotrzeć w praktyce w obozie. Ładnie to wygląda w poście w internecie, ale potem w obozie niektórym entuzjastom miny rzedną. Zresztą to naturalne dążenie człowieka do udogodnień, dlatego ciężkie zadanie na Tobie Piotrze - czuwanie nad przestrzeganiem zasad i piętnowanie odstępstw ;)

Shagat - 2008-12-23 13:52:50

Witam,

Na początek po  trzykroć rekonstrukcja;)
Wstępnie chciałem we własnym zakresie się wyposażyć, zaczynajac od czapki skończywszy na skorzanych rzeczach ( o karabinie nie ma mowy;))
Kupiłem skóre, materiał(wełna idealnie szara), wyszły za to grosze. I wszystko byłby dobrze gdyby nie to ze z ksiazek/sieci tak naprawde cieżko coś uszyć.Czapke udało mi sie zrobić:), ale reszta...no cieżko.Myśle, że jak bede miał zestaw który zamówiłem, bede mógł powalczyć... na razie u krawca.
       
Co do samego pułku musze się bardziej zagłębić w ten temat, na razie główną uwage poświęcam A. Lincolnowi (Stephena B. Oates'a)
   
Na samym biwaku/rekonstrukcji na pewno należy ograniczyć XXI technikę do koniecznego minimum. Wiadomo to ma byc przyjemność i wypoczynek, a nie smutny obowiązek.

von Munchhausen
"W ogóle fajnie by było zrobić sobie kiedyś dwudniowy przemarsz z noclegiem po drodze, coś w stylu słynnych przemarszów Stonewalla Jacksona, no może z nieco mniejszą ilością kilometrów do pokonania  Myślę, że w takich warunkach wyjaśniło by się wiele rzeczy dotyczących historycznego biwakowania, ilości potrzebnego sprzętu itp."


Masz racje, nie jesteśmy jeszcze! "pieszą kawalerią" Jacksona.;)

Tyle w skrócie.
Pzdr

von Munchhausen - 2009-03-01 09:32:48

Jako że dyskusja zaczęła schodzić na temat Gettysburga, wszystkie posty o tej imprezie wylądowały w nowym temacie. Tutaj proszę pisać na temat poziomu rekonstrukcji jaki jesteście w stanie lub chcielibyście osiągnąć.

Ze swojego kilkuletniego doświadczenia wiem, że na biwaku, bitwie i przemarszu i można ograniczyć XXI-wieczną technikę i przedmioty do:
- pieniędzy, dokumentów i kluczy schowanych w płóciennym woreczku,
- lekarstw - jeśli ktoś musi je zażywać codziennie
- soczewek kontaktowych - jeśli ktoś ma wadę wzroku, a nie ma lub nie chce używać epokowych oprawek
- ewentualnie środki do czyszczenia broni i środki higieny osobistej

Cała reszta wyposażenia może być taka jak w epoce i co najważniejsze można przy pomocy tych "dawnych" sprzętów obozować i podróżować bez najmniejszej szkody dla zdrowia.

smednir - 2009-04-11 20:27:51

Przede wszystkim żeby myśleć poważnie o wyjeździe musimy się jak najczęściej spotykać, ćwiczyć, integrować i reklamować przy każdej nadażającej się okazji. Spotykanie się idzie nam całkiem dobrze, obyśmy nie zwalniali tempa.
Myślę, że przyzwoitą sprawność bojową szybko osiągniemy.

Warto by było pomyśleć o wstąpieniu do Batalionu:
http://www.cs-battalion.de/
Napisałem niedawmo do Włochów, którzy również odtwarzają naszą '14' (kompanie G, bodajże), niestety póki co bez odzewu.
Noszę się też z zamiarami napisania w najbliższym czasie do Polish Army Veterans Association Of America.

Co do wstępnych planów wyjazdu do Stanów. Gettysburg nie wątpliwie będzie olbrzymią imprezą rekonstrukcyjną. Odbędzie się ona jednak dopiero za 4 lata. Zastanawiałbym się nad udziałem we wcześniejszych 150-rocznicowych obchodach takich przykadowych bitew jak pod Williamsburgiem, Seven Pines czy Seven Days Battles (we wszystkich '14' brała udział). Te przeze mnie wymienione miay miejsce w 62', więc teoretycznie, jeśli tylko nam finanse pozwolą, moglibyśmy do Stanów wybrać się rok wcześniej. Oczywiście to tylko luźny pomysł, do szerszego przedyskutowania i rozważenia. Podejrzewam zresztą że tą tematykę poruszymy przy nadażającej się okazji w Boxberg. Najważniejsze to podłapywać kontakty i brutalnie wykorzystywać...
Wstępnie zastanawiałem się nad zaproszeniem rekonstruktorów z Czech (w zeszłym roku byli czescy modelarze) i Niemiec do Niepołomic na Pola Chwały. Oczywiście zanim zacznę myśleć o urzeczywistanianiu tych planów, wysłucham Waszej opini.

Sas - 2009-04-12 16:40:52

Ja tylko mam jedną uwagę. Nie chciałbym, żebyśmy popełniali ten sam błąd co w napoleonce. Rozmiar grupy uważam nie jest najważniejszy, najważniejsza jest jego jakość. Przesadne promowanie się ściągnie do nas masę "weekend-warriorów", którzy będą potem siali plastikiem mrok w obozie jest bez sensu dla mnie (a tak będzie jeśli będziemy chcieli mieć duży oddział np do zrobienia czarteru samolotem). Przyznam po swoich doświadczeniach z innej epoki, jestem do jakiejkolwiek "promocji" nastawiony bardzo sceptycznie. To psuje oddział, gdy ktoś sam się interesuje i przystępuje do oddziału - wtedy jest jasna sytuacja, że zgadza sie na zaproponowane warunki. Jak się kogoś namawia to od razu jesteśmy w pozycji zabiegającego o czyjeś względy, a to może się odbić negatywnie na podejściu do zabawy.

Podobnie fundowanie nam czegoś uważam za zły pomysł (np angażowanie ambasady USA). Jak ktoś coś komuś funduje to stawia mu wymagania. A interes urzędników wykładających kasę i rekonstrukcji nie idzie w parze co do zasady (pojawia się robienie z siebie małpek cyrkowych, pozowanie do zdjęć, misiowanie etc). W Polsce grupy "sponsorowane" niestety nie odznaczają sie wysokim poziomem rekonstrukcji, podobnie jak nie odznaczają się wysokim poziomem zaangażowania, wyszkolenia, umundurowania. Krótko mówiąc jak ktoś coś dostaje to o to nie dba.

Co chciałbym podkreślić to Gettysburg, ale nie za wszelką cenę, nie kosztem naszej zabawy, nie kosztem misiowania, ściągania jakichś siewców mroku. Przestrzegam Was przed tym bo byłem świadkiem jak kilka oddziałów rozłożyło się w ten sposób. Jak słyszę o "promocji" i "fundowaniu" to mnie ciarki przechodzą ;)

Ja tam zacznę lepiej powoli sobie po prostu oszczędzać na podróż, żeby być niezależnym od jakichkolwiek organizacji rządowych czy pozarządowych, liczby chętnych, uczestników i całego tego zaplecza.

Wybaczcie proszę, jeśli ten post nie jest zbyt "optymistyczny", ale naprawdę piszę go na podstawie bogatych obserwacji i własnych doświadczeń.

Willie - 2009-04-12 17:01:52

Przedmówca słusznie prawi, dać mu burbona.

smednir - 2009-04-13 00:43:26

Również uważam, że liczy się jakoś a nie ilość. Także nie jestem za przesadnym promowaniem się, ale za aktywnym uczestnictwem w imprezach rekonstrukcyjnych czy strzeleckich (jak np. w Międzyrzeczu). Samo takie uczestnictwo może nam przyniesć wymierne korzyści w postaci rozsądnych rekrutów, ale tak jak powtarzałem we wcześniejszych postach, przede wszystkim stawiajmy na jakość. Jeśli ktoś poważnie myśli o rekonstrukcji ACW, znajdzie nas bez trudu. Trudno jednak jest uczestniczyć w imprezach, i nie reklamować tym samym jednostki. Wszak paradujemy z bronią i mundurach, i nie ukrywamy, że 'jesteśmy' Konfederatami. To już wystarczy żeby przywabić opcjonalnie zainteresowanych...
Musimy się liczyć z tym, że prędzej czy później "niedzielni fighterzy", "weekend-warriorzy" czy jakbyśmy ich nie nazwali, do nas trafią. Chyba nie ma takiej grupy rekonstrukcyjnej, która nie miała z nimi problemów. W pewnym sensie to od nas zależy czy wyjdą przy nas na ludzi, czy po prostu '14' będzie kolejną dla nich krótką przygodą. Nikogo zwodzić nie będziemy, idea rekonstrukcji oddziału jest jasna i wszystkim dobrze znana.
Miejmy też na uwadze, że wojna secesyjna nie jest tak popularna (i nigdy nie będzie) jak np. epoka napoleońska. Dlatego wydaje mi się, że jesteśmy mniej narażeni na 'niedzielnych'. Choćby dlatego, że jesteśmy mniej liczni, 'krzykliwi' i małorzucający się w oczy. Chyba, że się mylę. Z doświadczenia wiem, że 'niedzielnym' zwykle zależy na łatwym zarobku i 'misiowaniu'. Jedno i drugie zwykle do tego się sprowadza.

Jeśli chodzi o ewentualny, przyszłościowy czarter samolotu (choć za wcześnie o tym mówić). Brunio miał na myśli nie tylko naszą grupę ale także inne grupy, jak choćby czeskie, niemieckie czy szwedzkie. Myślę, że bez problemu uzbierało by się 50 chętnych na wyjazd. O ile odpowiednio wcześniej zaczniemy się do tego wspólnie przygotowywać. Swoją drogą ciekawe czy już jakaś grupa zaczęła działać w tym kierunku?

Nie wiem w czym miało by nam zaszkodzić nawiązywanie szerszych (niekoniecznie zobowiązujących) kontaków z ambasadą czy organizacjami polonijnymi (jak np. Polish Army Veterans Association Of America)? W krótkiej perspektywie widzę głównie korzyści. Bynajmniej nie mam tutaj na myśli sponsoringu. To, że grupy sponsorowane nie odznaczają sie wysokim poziomem rekonstrukcji jest głównie ich winą, a nie sponsorów. Faktem jest, że wiele np. 'średniowiecznych grup' po kilku latach działaności poszło w totalną komercjalizację. Musimy się tego wystrzegać i starać się utrzymać wysoki poziom rekonstrukcji. Przy odrobinie rozsądku, jakikolwiek sponsoring nie powinien na nas wpłynąć demoralizująco.
W swoim czasie działałem przy poznańskich bractwach, i sponsoring, aczkolwiek niewielki, nie poprzewracał nam w głowach, a czasami bywał wielce pomocny. Przy tej odrobinie rozsądku nie daliśmy sobie wejść na głowę...
Ja również mam nadzieję, że niezależnie stać mnie będzie na wyjad do Stanów, tylko aby oficjalnie tam się znaleźć i wziąć udział w celebracji 150-lecia np. bitwy pod Gettysburgiem, musimy zacząć nawiązywać kontakty. Nie łudźmy się, że bez wcześniejszych ustaleń z American Civil War Society czy innych organizacji wjedziemy sobie na imprezę.
A fundusze na wyjazd to ja już muszę zacząć odkładać, bo znając życie moja Żona też będzie chciała z nami lecieć. ;)

Doświadczenia i spostrzeżenia mamy podobne, choć z innych epok, choć idea zabawy ta sama.

'Siewcy mroku' Ciekawe określenie :) Nie spotkałem się z nim wcześniej...

smednir - 2009-04-13 00:48:45

Skoro o burbonach mowa, to proponuję:
http://www.sklep-ballantines.pl/sklep/i … ,1844.html
http://www.rebelyellwhiskey.com/home.html

;)

brunio - 2009-04-13 07:28:00

Jest dokładnie tak jak mówi Smednir.  Ambasada jest mi potrzebna po to żeby rozpoznać "na sicher" warunki prawne przewiezienia broni do USA, bez narażenia się na to że pierwszy lepszy deputy sheriff nam tą broń skonfiskuje. Nie zaszkodzi też jakiś glejt od tutejszej ambasady : "tak tak , znamy, to nie żadni komunistyczni terroryści, tylko porządni ludzie, chociaz troche sfiksowani".  Jest to ważne w dzisiejszych czasach amoku antyterrorystycznego, w którym posiadanie broni czarnoprochowej jest legalne , natomiast posiadanie prochu do tej broni - już nie.
To samo jeżeli chodzi o dopuszczenie nas do imprezy.  Na pewno nikt nie wpuści nas tam "bo jesteśmy wielcy ODTWARZACZE" i przyjechalismy z daleka.  To kwestia uprzednich kontaktów i uzgodnień a nie będzie tego bez "dorobku strojowo - imprezowego".
Co do ilości i jakości, to w moim poscie postulowałem cos w rodzaju okresu próbnego, kiedy można poznać gościa i ocenić czy chcemy się z nim bawić , czy nie a zniżki na samolot dla grup dostaniemy nawet jeżeli bedzie nas ośmiu czy dziesięciu w "14tce" ale z Czechami i Niemcami, ewentualnie ze Szwedami (jak pisze Smednir) , bedziemy już stanowic łakomy kąsek dla każdej linii transoceanicznej.
Co do sponsoringu - generalnie i komercji to komercja dla mnie odpada, bo zarabiam na życie w innej, "niehistorycznej" branży a ta zabawa ma być przede wszystkim zabawą (zarabiać na "rycerzowaniu" starają się głównie ci, którzy nie są w stanie odnieść sukcesów w "realu").

Sas - 2009-04-13 11:16:52

Mój post nie był wymierzony w żadne z zaprezentowanych stanowisk. Po prostu ostrzegam. Faktem jest, że nie proponujecie pełnego sponsoringu a i kontaktu z ambasada mogą nam się faktycznie bardzo przydać. Ale uważam, że wszelkie "zło" (a takim są koncepcje misiowania, komercjalizacji) trzeba niszczyć w zarodku, stąd moja żywa reakcja. Niestety obserwowałem jak w wielu dobrych grupach się to wszystko zaczynało od niewinnej pogadanki po jakiejś promocji etc, a kończyło kiepsko. Bardzo bym nie chciał, żeby to samo stało się w ACW. Wiem, że mamy podobne poglądy, ale jestem po prostu na tym punkcie wyczulony ogromnie, stąd mój poprzedni post.

W nawiązaniu do posta Smednira (będę cytował, bo tak będzie łatwiej mi się odnosić, będzie to wszystko bardziej przejrzyste):
W wielu punktach się zgadzam, ale do kilku będę miał pewne zastrzeżenia.

Musimy się liczyć z tym, że prędzej czy później "niedzielni fighterzy", "weekend-warriorzy" czy jakbyśmy ich nie nazwali, do nas trafią.

Myślę, że niekoniecznie to musi nastąpić. Znam grupę gdzie (o czym wspomina Brunio) prowadzony jest "sprawdzian" takiego rekruta, zanim ostatecznie zostanie wcielony w szeregi. Z tego co wiem sprawdza się to bardzo dobrze, oddział jest bardzo ze sobą zżyty i nie ma tam miejsca na fuszerkę. Moim zdaniem warto zrobić na początku sprawdzian jakiejś chociaż elementarnej wiedzy o ACW (nie mówię szczegóły, ale żeby potem nie mieć ludzi, którzy nie wiedzą kiedy i co to był Gettysburg - a wierzcie mi, że u Prusaków 1806 spotkałem człowieka, który nie wiedział że była bitwa pod Jeną i kto ją wygrał).

Miejmy też na uwadze, że wojna secesyjna nie jest tak popularna (i nigdy nie będzie) jak np. epoka napoleońska.

Myślę Piotrku, że to bardzo złudna nadzieja. Spójrz sobie na portal historyków i zobacz na liczbę postów o ACW. Albo Freha - też wiele osób (rycerzy np) nagle poczuło zew do CSA (głownie). Biorąc pod uwagę naszą Polską miłość do USA zainteresowanie będzie bardzo duże. Przyczyn jest zresztą więcej - filmy amerykańskie, znajomość języka angielskiego etc.

Nie wiem w czym miało by nam zaszkodzić nawiązywanie szerszych (niekoniecznie zobowiązujących) kontaków z ambasadą czy organizacjami polonijnymi

No np to, że zamiast bawić się w bitwę pod Gettysburgiem to będziemy się musieli fotografować z Panami X z organizacji polonijnych. Albo nie wiem jakiś wieniec złożyć gdzieśtam, zasalutować, salwę oddać - czyli jakiś patos połączony z kiczem, czyli coś czego szczerze nie znoszę :/

smednir - 2009-04-13 12:50:24

Jeśli uda nam się uniknąć 'miśków' chwała nam za to. Każda metoda, byle skuteczna będzie dobra. Łatwiej nam będzie funkcjonować i zaistnieć w społeczeństwe ACW. Życie to jednak zweryfikuje.

Zgadza się, na portalu historycznym są setki postów dotyczących ACW, tylko co z tego, skoro 1/3 generuje The General i Nico. Tak naprawdę zainteresowanych tematyką jest kilkadziesiąt osób, z czego większość to z wykształcenia historycy, których zdecydowana większość (niewiedząc czemu) ma jakiś nerwalgiczny wstręt do wszelkich rekonstrukcji.
Ludzi, którzy 'czują zew' to ja się trochę obawiam. Zwykle ten zew kojarzy mi się ze słomianym zapałem. A przykładów takiego 'entuzjazmu' daleko szukać nie musimy...
Ale być może to ja jestem pesymistą :)

Precz z patosem i kiczem! Fotografować to się możemy. Cele mamy jasne i kręgosłupy proste. Jeśli będę miał okazję przeprowadzenia szarży na Mały Okrągły Szczyt, to nawet prezydent na drodze mi nie stanie ;) Howgh!

hubimohi93 - 2009-04-13 13:39:05

"Moim zdaniem warto zrobić na początku sprawdzian jakiejś chociaż elementarnej wiedzy o ACW (nie mówię szczegóły, ale żeby potem nie mieć ludzi, którzy nie wiedzą kiedy i co to był Gettysburg - a wierzcie mi, że u Prusaków 1806 spotkałem człowieka, który nie wiedział że była bitwa pod Jeną i kto ją wygrał)."

To bardzo dobry pomysł.Spotkałem się z tym na różnych innych forach.Dostaje się pakiet pytań na które trzeba stosunkowo szybko odpowiedzieć (nie tydzień ani dłużej żeby ktoś sobie wszystko w necie sprawdził i nadal był zielony w danym temacie).To jednak kosztuje dużo czasu...Ta propozycja jest tylko możliwa przez internet,chyba że zrobicie taką kartkówkę na jakiś manewrach.Warto byłoby to zrobić do puki na naszym forum jest realna liczba użytkowników którym można było by coś takiego przedstawić (nie chodzi mi o to,że na naszym forum powinno być mało użytkowników-wręcz przeciwnie).

Sas - 2009-04-13 15:36:19

Nie no test dla osób, które są na forum już uważam za pomysł zupełnie nietrafiony :) Bez przesady, ja sam mam wiedzę dużo mniejszą o epoce niż niektóre osoby tutaj się prezentujące. Jesteśmy gronem, które może mówić o sobie (chyba) "założyciele" tego oddziału, więc to zdecydowanie na wyrost. Taki test to raczej widzę wobec osób z zewnątrz, nie poleconych przez nikogo z nas (bo uważam, że każdy z nas taką zabawę zaproponuje raczej osobie, która ma pewien zestaw wiadomości o epoce), nie zajmujących się epoką (historyków raczej nie trzeba sprawdzać) np jakichś zafascynowanych widzów imprez, którzy są na tyle zainteresowani, że chcieliby coś porobić.

W np Pomeranii (goście odtwarzają SS) żeby przystąpić trzeba zdać test wiedzy o II WŚ. W innym, napoleońskim oddziale, nie ma testu z "wiedzy", ale jest ze znajomości musztry i jest okres obserwacji zachowania delikwenta. Jak nie umie zrobić podstawowych chwytów bronią, nie zna komend, sieje mrok, to wypada z zabawy - to rozumiem, to są czyste zasady.

smednir - 2009-04-13 17:33:31

Zgadzam się z przedmówcą. Jak to mówi Willi, dać mu burbona ;)
Nie mam nic przeciwko 'okresom próbnym' dla rekrutów. Musimy tylko ustalić jakieś klarowne zasady.
Dyskusja na temat wyjazdu do Gettysburga zeszła nam na inne tematy :)

von Munchhausen - 2009-04-13 18:17:43

Widzę, że wystarczy na parę dni odłączyć się od sieci i zaczynają się rozwijać ciekawe dyskusje :)

Przede wszystkim, żeby się móc pokazać i zacząć nawiązywać kontakty z grupami ACW zza oceanu, należy mieć odpowiednią dokumentację fotograficzną z naszych poczynań. Wiąże się to  z koniecznością posiadania mundurów i sprzętu na odpowiednio wysokim poziomie rekonstruktorskim. Mam nadzieję, że wszyscy obecni członkowie 14th Louisiana osiągną odpowiedni poziom w ciągu tego roku, ewentualnie na początku sezonu w roku następnym.

Jeśli chcemy bardziej się integrować z europejskimi grupami ACW, to należy się poważnie zastanowić nad zorganizowaniem w przyszłym roku, ewentualnie w roku 2011 "stacjonarnej" (czyli nie przemarsz ;) ) imprezy na terenie Polski. Jak się lubią bawić grupy z którymi mam kontakt, i czego ewentualnie będą od nas oczekiwać, będziemy mogli się przekonać na Boxbergu, nie ma sensu teraz się o tym rozpisywać.

Uważam, że nawiązywanie kontaktów z różnymi organizacjami czy instytucjami może być dla nas bardzo korzystne i może nam ułatwić wyjazd pod kontem organizacyjno-prawnym. Jednocześnie należy grzecznie lecz stanowczo odmawiać wszelkiego misiowania, wart przed cokołem, okrzyków na cześć, salw honorowych itp. Zresztą raczej nie sądzę, żeby np. ambasada USA chciała żebyśmy misiowali u nich na imprezie w mundurach Konfederacji ;)
Na sponsoring nie radzę się nastawiać. Uzbrajamy i obszywamy się za własne, ciężko zarobione pieniądze. To jest zdrowy układ i zdrowe podejście.

Ja akurat moją przygodę z rekonstrukcją historyczną rozpocząłem w grupie, która cały sprzęt i broń dostała od sponsora i wiem z doświadczenia jak destrukcyjne się to stało dla poziomu rekonstruktorskiego, jakich "siewców mroku" ta grupa przyciągnęła, i jak uciążliwe było (i jest nadal) "odpracowywanie" tego sprzętu dla sponsora.
Wyleczyłem się ze sponsoringu, "darów" i misiowania raz na zawsze, definitywnie.

Niedzielnych fighterów i siewców mroku trzeba tępić i gonić. I wcale nie muszą się znaleźć tacy w naszych szeregach, bo ich po prostu nie przyjmiemy. Bardzo dobry jest pomysł Brunia dotyczący okresu próbnego.

Moja propozycja (zresztą podejrzana w innych dobrych oddziałach) jest następująca. Osoba, która chce do nas dołączyć, czyli kandydat na rekruta, powinna przede wszystkim wiedzieć w jaki sposób "14ka" pojmuje rekonstrukcję historyczną i na czym ta zabawa ma polegać, i powinna te warunki akceptować. Powinna też znać historię Wojny Secesyjnej w ogólnych zarysach. Taki kandydat powinien się zaopatrzyć w podstawowy sprzęt i ubiór (lista do opracowania), który pozwoli mu jeździć na imprezy i nie siać mroku - na początku posiadanie karabinu nie jest konieczne. Kiedy kandydat na rekruta spełni te warunki, zostaje rekrutem.
Rekrut w czasie okresu próbnego obowiązkowo musi wziąć udział w określonej liczbie imprez rekonstruktorskich. Rekrut w czasie okresu próbnego nabywa i pogłębia swoją wiedzę i umiejętności z zakresu musztry, historycznego zachowania się, uczy się historii ACW oraz zaopatrza się w dalszą część potrzebnego sprzętu. Po upływie okresu próbnego rekrut zdaje egzamin z musztry na poziomie szkoły żołnierza, oraz z wiedzy historycznej. Po pozytywnym zdaniu egzaminu następuje głosowanie wszystkich dotychczasowych członków 14th Louisiana, czy rekruta  przyjąć do oddziału. Osoba niekoleżeńska, nielubiana przez resztę oddziału, "siejąca mrok" po prostu odpadnie w głosowaniu i nie zostanie przyjęta (choć bardziej prawdopodobne że podziękujemy delikwentowi znacznie wcześniej). A człowiek który będzie reszcie kolegów pasował, zostanie powitany z otwartymi ramionami i otrzyma zaszczytny stopień szeregowca 14th Lousiana.
Tak ja to widzę. Myślę że takie podejście z jednej strony pozwoli osobom zainteresowanym przystąpieniem, za niewielkie pieniądze (bo nie trzeba od razu kupować całego sprzętu) zobaczyć na czym polega rekonstrukcja historyczna ACW i czy formuła którą my proponujemy im odpowiada, a z drugiej strony pozwoli nam poznać danego kandydata i ocenić czy się nadaje  i czy go u siebie chcemy.

P.S. Temat posprzątam w ciągu kilku dni :)

hubimohi93 - 2009-04-13 21:23:04

"Nie no test dla osób, które są na forum już uważam za pomysł zupełnie nietrafiony Bez przesady, ja sam mam wiedzę dużo mniejszą o epoce niż niektóre osoby tutaj się prezentujące. Jesteśmy gronem, które może mówić o sobie (chyba) "założyciele" tego oddziału, więc to zdecydowanie na wyrost"

Oczywiście założyciele oraz główni użytkownicy tego forum mieliby za zadanie być egzaminatorami (jury :) ),a rozpoczynający karierę bycia Konfederatami byliby zdającymi (takie żółtodzioby np. hubimohi93).W Polsce prawdziwych znawców CW jest dosyć sporo (mi.na tym forum i na historykach org.-ci z tego ostatniego w poprzednim wcieleniu byli najprawdopodobniej jakimś jegomościem z Nowej Ziemi).Można by było się przekonać z kim ma się do czynienia (chodzi mi tu o wiedzę o CW).Sam chętnie też bym się przekonał jaką posiadam wiedzę na temat tej wojny...To może podnieść poziom naszej jednostki...

Sas - 2009-04-14 13:43:34

Zgadzam się z Piotrkiem - nie ma co przeciąłeś rozważania na ten temat, jasną, klarowną koncepcją, z którą się zgadzam. :)

smednir - 2009-04-14 21:01:15

Otóż to... Nie ma co się rozwodzić.

Kto jaką wiedzą dysponuje z zakresu ACW, będzie wychodziło spontanicznie, podczas naszych spotkań i dyskusji. Niezbyt bym się tym przejmował. Nie zapominajmy, że zabawa w rekonstrukcję ma nam przede wszystkim sprawiać przyjemność. Poza tym niewątpię, że każdy z nas posiada wystarczającą wiedzę by służyć pod sztandarami Konfederacji.

Greywolf - 2009-04-14 22:43:27

Oprócz wiedzy może warto też jak vM wspomniał ustalić taki wstępny cenzus jeśli chodzi o wyposażenie. Taki, żeby nie zniechęcał początkujących ale i nie ściągał przysłowiowego "każdego" z ulicy.
Co do "misiowania" to wątpię by byli chętni do "wynajmowania" nas. Południowcy nie są zgodni z obowiązującym "political correctness". Okres napoleoński, wrzesień '39 itp to co innego. Nas raczej nie wezmą... może przy niszowych okazjach jak rocznica śmierci oficera Konfederacji lub może na takich imprezkach jak w Międzyrzeczu. Może się mylę, ale takie mam przeczucie. A jak nie będą nas brać to i "niebieskich ptaków" (raczej może szarych) wielu nie będzie, bo zabawa kosztowna.

smednir - 2009-04-15 19:58:13

Też mi tak się wydaje, o czym pisałem wyżej.
Ale czas pokaże...

von Munchhausen - 2009-04-28 15:15:17

Wymyśliłem takie coś. Proszę o opinie.

Żeby rozpocząć okres próbny jako rekrut, należy posiadać minimalny zestaw sprzętu.
Minimalny zestaw sprzętu zawiera (oczywiście można mieć więcej):
Ubranie:
- kapelusz
- spodnie wojskowe
- koszula
Wyposażenie:
- chlebak
- kubek
- łyżka
- talerz/miska
- koc wełniany

W czasie trwania okresu próbnego rekrut powinien dodatkowo wyposażyć się w mundur i rzeczy z listy poniżej, oraz wziąć udział w wymaganej liczbie imprez.

Sprzęt który powinien być zgromadzony w czasie okresu próbnego:
- kurtka Richmond Depot II w kolorze popiel lub ciemny popiel
- ładownica
- kapiszonownik
- pas główny z klamrą Luizjany lub klamrą C.S. wypełnioną ołowiem
- manierka
- buty

W czasie trwania okresu próbnego rekrut obowiązkowo musi zaliczyć przynajmniej dwie imprezy rekonstruktorskie, jak również przynajmniej dwa spotkania wewnątrzgrupowe typu ćwiczenia/manewry.

Czas trwania okresu próbnego - minimum 3 miesiące, maximum 12 miesięcy.

Po odbyciu okresu próbnego, następuje egzamin (wiedza historyczna i musztra), oraz tajne głosowanie wszystkich członków oddziału. Jeśli rekrut przejdzie obydwa - zostaje wcielony do oddziału.

brunio - 2009-04-28 18:34:56

To są bardzo wyważone i rozsądne warunki. Myślę że można to przyjąć jako "statutową" zasadę pułku

Sas - 2009-04-28 20:08:37

Czy to oznacza, że ze swoim brązowym mundurkiem nie mam racji bytu? ;)
W ogóle to na kanwie tego o czym opowiedział Piotrek w temacie o Boxbergu (chodzi o robienie pocisków z celulozy), nie wiem czy nie wypadałoby przepytać delikwenta z zasad bezpieczeństwa. Zawsze wydawały mi się one oczywistością, ale jak pokazuje życie, nie dla każdego są one tak proste do przyswojenia.

Greywolf - 2009-04-28 20:25:08

Zasady są ok i rozsądne. Mam pytanie natomiast o tzw cenzus czyli stan "0" regimentu.
Generalnie sam się w miarę wpisuję w powyższą listę. :) Czekam niecierpliwie na test...

smednir - 2009-04-28 21:27:52

greywolf napisał:

Generalnie sam się w miarę wpisuję w powyższą listę. :) Czekam niecierpliwie na test...

eeeeeeee...

von Munchhausen - 2009-04-29 14:48:54

Sasie, powiedzmy że Ty ze swoim brązowym mundurkiem jesteś ciekawą hipotezą ;) A zdecydowana większość oddziału powinna bazować na rzeczach które są pewne, a nie prawdopodobne :)
Masz rację co do zasad bezpieczeństwa. Zresztą mam zamiar utworzyć nowy dział, gdzie będą znajdowały się informacje dla rekrutów, i będą tam też kwestie bezpieczeństwa na "polu bitwy". Oczywiście wszelka pomoc w redagowaniu tego działu mile widziana :)

Stan "0" regimentu to dla mnie te osoby, które obecnie działają w 14th Louisiana. Czyli: Smednir, Brunio, Ragnar, Sas, ja, Greywolf, Krystian. Kwestia do dyskusji co z Willim i jakie on sam ma plany :) Ale to już niech się najpierw sam Willie wypowie :)

Willie - 2009-04-29 22:54:30

No to się wypowiadam.jako że jestem w trakcie uporczywej walki z kilogramami to szary mundur kupie jak zejdzie mi brzuch o dwa rozmiary nizej.na razie bede robił za jankeskiego dezertera względnie konfederackiego agenta za niebieskimi liniami.Szary mundur zamówie sobie pod choinkę

liczniki na wodę wrocław