von Munchhausen - 2008-09-16 11:15:42

Manewry w Boxbergu odbędą się w przyszłym roku najprawdopodobniej w trzeci weekend kwietnia, czyli 17-19.04.2009.
Boxberg leży koło Budziszyna (Bautzen), niedaleko granicy z Polską. Koledzy z 1st Virginia Infantry z Niemiec, serdecznie nas zapraszają.

smednir - 2008-09-16 22:06:14

Kurcza, do kwietnia planuje 'się' skompletować, więc może bym się na imprezę pisał :)
Jak rozumiem, jesteś chętny na wyjazd?

von Munchhausen - 2008-09-16 22:32:04

smednir napisał:

Jak rozumiem, jesteś chętny na wyjazd?

Oczywiście. Impreza w Boxbergu jest świetna, praktycznie od piątku po południu do soboty wieczorem tylko musztra, ćwiczenia, przemarsze i znowu musztra, a na koniec dwugodzinna bitwa :) No a potem bardzo szampańska zabawa ;) Tutaj jest mój opis z tegorocznego biwaku: http://www.freha.pl/index.php?s=&showto … t&p=214403

Dobrze by było pojechać tam większą ekipą, bo naprawdę dużo tam się można nauczyć, można nawiązać nowe kontakty i dostać zaproszenia na kolejne imprezy secesyjne. No i dobrze by było pokazać, że nasz ruch rekonstruktorski się rozrasta i polska rekonstrukcja Wojny Secesyjnej to nie tylko ja i moja Żona ;)

smednir - 2008-11-18 22:10:32

W piątek rozmawiałem z Willim357 i bardzo entuzjastycznie wypowiedział się na temat swojego udziału w przyszłorocznej imprezie. Pojedzie oczywiście jako Północnik. :)

von Munchhausen - 2009-01-06 21:42:41

Dostałem oficjalne zaproszenie i oto co z niego wynika :)

Boxberg 17-19 kwietnia 2009

Kolejny raz nasi znajomi z 1st Virginia Infantry organizują wiosenny biwak i manewry w pobliżu Boxbergu. Impreza ma upamiętnić walki, które toczyły się pod Plymouth na wiosnę 1864 roku.

Miejsce biwaku jest ulokowane w pobliżu miejscowości Boxberg, między Budziszynem a Weisswasser, nad jeziorem Baerwalder. Teren działań jest rozległy, dodatkowo od najbliższych zabudowań dzieli go odległość kilku kilometrów. Organizatorzy starają się oddać klimat z XIX wieku, więc nie ma prądu, woda jest z cysterny, tojtoje na uboczu, podobnie parking. Zapewnione jest drewno opałowe i słoma. Za dodatkową dopłatą (3 euro) możliwy jest ciepły posiłek w sobotę (w zeszłym roku było coś w rodzaju gulaszu). Oprócz tego na miejscu będzie można kupić różnego rodzaju napoje po umiarkowanych cenach.

Ramowy plan zajęć w sobotę:
- musztra w pododdziałach
- przemarsz i manewry na poziomie kompanii
- potyczka
- wieczorem życie obozowe i pobitewna integracja

Wpisowe:
13,50 euro od osoby (+3 euro jeśli chce się skorzystać z obiadu)

Zgłoszenia można nadsyłać do 31 marca 2009 roku.

smednir - 2009-01-07 20:13:23

Jak już deklarowałem się kilkakrotnie, jadę.

Stonewall - 2009-01-24 11:53:20

Drodzy Forumowicze!
Jestem autorem książki „Sharpsburg 1862”, którą mój kolega Smednir wspomniał w jednym z tematów niniejszego Forum. Na książkę tę jednak będziecie musieli jeszcze poczekać.
Postanowiłem zabrać tutaj głos, wszak zaintrygował mnie temat tegorocznej rekonstrukcji w okolicach Boxberga. Tutejszy administrator i inicjator polskiego ruchu odtwarzającego życie konfederackiego żołnierza z Luizjany, von Munchhausen, postuluje bowiem maksymalne zbliżanie się do dawnych realiów. Tymczasem w Boxbergu prawdopodobnie będziecie dalecy od tychże realiów. Czy ujrzycie tam jakiekolwiek okręty wojenne? Bez nich to nie będzie Plymouth 1864, a zwłaszcza bez majestatycznego pancernika „Albemarle”, chluby Południa. Okręty to jedno, a działania wojsk lądowych to drugie. Czy scenariusz historycznego mitingu przewiduje pobitewną masakrę jeńców? Czy Smednir będzie pokazywał gawiedzi pojmanych oficerów Unii z nałożonymi na szyje pętlami ze sznura? Czy dzielni Polacy w mundurach Konfederacji, członkowie Waszej grupy, będą kogokolwiek rozstrzeliwać (wcześniej zdarłszy z ofiar ubrania), a nawet rozbijać kolbami głowy jeńców-Północników? Bez tego to nie będzie Plymouth wiosną 1864 roku. Nie znam europejskich grup rekonstrukcyjnych, więc mogę zapytać... służą u niemieckich Północników czarnoskórzy mężczyźni? Jeśli tak, to Ragnar lub Smednir będę się mieli nad kim pastwić. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że we wstępie do „Sharpsburga” opisałem wspomniana masakrę z Plymouth. Opisałem ją, jak również inne epizody walk pod Plymouth, także w poniższym poście:
http://www.historycy.org/index.php?show … t&p=216932

Myślę, że warto, abyście swoje rekonstrukcyjne działania przybliżali także za pośrednictwem Forum, którego jestem moderatorem. Winien temu służyć taki wątek:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=36502
Zapraszam Cię von Munchhausenie do tego, abyś osoby odwiedzające największe historyczne forum w Polsce informował o swoim projekcie, choćby nawet w postaci linku prowadzącego do oficjalnej strony internetowej Waszego oddziału. Możesz także założyć osobny temat poświęcony własnej działalności, co mógłbyś zrobić tutaj:
http://www.historycy.org/index.php?showforum=60
W 2006 roku jako prawdopodobnie pierwsza osoba w Polsce rzuciłem hasło popularyzacji postaci Herosa von Borckego, konfederata żyjącego na obecnych polskich ziemiach. Za hasłem tym poszły działania wielu ludzi, które przyczyniły się do tego, iż w minionym roku uroczystości giżyńskie z udziałem potomków pana Herosa oraz generała Jamesa E. B. Stuarta nie przeszły u nas bez echa. Dzięki hasłu, które rzuciłem, powstał bogato ilustrowany zdjęciami artykuł, o którym w innym wątku pisał Sas. Korzystajcie zatem z pośrednictwa Historycy.org, aby popularyzować własną pasję.

Sas - 2009-01-24 16:13:53

No cóż pewnie nie będzie, a szkoda uważam, bo wtedy faktycznie nasze hobby miałoby większy sens. Podobnie pewnie świetnie bawiący się w ssmanów z totenkopfów etc jakoś nie śpieszą się do odtwarzania pakowania Żydów do pociągów dla bydła, bo to mało odprężające i publikę przeraża. Podobnie jak mordowanie dzieci, rozstrzeliwanie ludności cywilnej itd. Dzięki temu gawiedzi wydaje się że wojna to miłe i przyjemne zajęcie. A przecież każdy kto choć trochę zna się na historii wojen wie jak jest. Od dawna myślałem już o jakichś scenach mało epickich, ale nikt jakoś nie jest entuzjastycznie nastawiony do odgrywania prawdziwie złego charakteru.
Okrętów pewnie nie będzie, chyba, że znajdzie się jakiś maniak, który wybuduje własnoręcznie flotę, umunduruje kilkuset ludzi, zapłaci im za udział w imprezie (bo tylu pasjonatów może nie znaleźć), dostarczy wszystko i wszystkich na miejsce. Niestety nie znam takiego :)
Nie wiem jednak do czego zmierzasz Stonewallu. Ten długi wstęp, którym pokazujesz jak niewiele wspólnego ma nasza zabawa z realiami walki nie wiem czemu ma służyć... Mamy nie jechać do Boxbergu bo to nie pole bitwy w wojnie secesyjnej? A może przy grobie Herosa von Brocke mamy poczuć się bardziej realistycznie? Po prostu nie wiem jak mam rozumieć Twoją wypowiedź, na początku wydaje się ona przeciwna naszemu hobby, a potem okazuje się, że zachęcasz nas do uczestniczenia w swoim projekcie (zresztą projekcie, któremu bardzo sprzyjam).

Stonewall - 2009-01-24 18:51:28

Szanowny Przedmówco!
Mój poprzedni post składa się z dwóch odrębnych części. Część druga proponuje Wam kolejne miejsce w Internecie, w którym możecie zaznaczyć swoją obecność. Im więcej takich miejsc, tym lepiej dla Was.. chyba, że chcecie być Forum zamkniętym i nie zamierzacie nikomu pokazywać własnych dyskusji (póki co nie jesteście i każdy może tutaj przyjść, czytać Wasze posty i pisać własne). Mój post nie jest reklamą i tak rozreklamowanego forum Historycy.org, ale ofertą popularyzacji Waszego ruchu (tutaj np. możecie spotkać forumowicza Derengę, który jest autorem pracy magisterskiej poświęconej interesującemu Was pułkowi – obecnie człowiek ten doktoryzuje się z tematyki dotyczącej Polaków w służbie Konfederacji). Uważam, iż kontakt z podobnymi ludźmi może Wam tylko pomóc.

Część pierwsza mojej poprzedniej wypowiedzi stanowi refleksję nad tematem najbliższego spotkania w Boxbergu. Nie zamierzałem poprzez jego napisanie kogokolwiek zniechęcać do wyjazdu. Po prostu zdziwił mnie ów temat. Rozumiem Big Bethel w Czechach, bo mała bitwa jak najbardziej pasuje do małej środkowoeuropejskiej grupy rekonstruktorów wojny secesyjnej. Rozumiem Chattanoogę w Austrii, bo teren tamtejszy ewidentnie nawiązuje do topografii przedgórza Appalachów. Rozumiem gigantyczną imprezę w Gettysburgu w roku 2013, bo poprzez jej gigantyzm będziecie mogli poczuć atmosferę wielkiej bitwy. Zaskoczyły mnie jednak walki o portowe miasto rozgrywane w scenerii Łużyc. Twórcy tego pomysłu są niewątpliwie ludźmi oryginalnymi, bo miast po słynne batalie sięgnęli po stosunkowo nieznaną kampanię. Tyle tylko, że w tym wypadku nie osiągnięcie ani proporcjonalnie dużej liczby uczestników walk (nie o to przecież chodzi), ani nawet zbliżonych innych realiów. Dla mnie Plymouth bez okrętów wojennych to jak Wiedeń bez husarii. Tymczasem to okręty i murzyńskie wojska Unii tworzą koloryt walk o wspomniany port. Murzyni być może jacyś w Boxbergu będą, pewnie von Munchhausen wie o tym więcej od nas. Jeśli ich nie będzie, to łatwo będziecie się mogli wykpić od masakry jeńców. W innym wypadku nie poszatkowanie „czarnuchów” będzie słabo świadczyło o trzymaniu się historycznych realiów, no i... o Waszym honorze ludzi z Południa. Nie wiem, czy organizatorzy zlotu brali pod uwagę motyw zbrodni wojennych.. być może tak.

Jedziecie na imprezę, podczas której będziecie jadać jak dawniej, musztrować się jak dawniej, sypać jak dawniej. Oprócz tego macie jednak stoczyć bitwę wzorowaną na konkretnych historycznych wydarzeniach. Wasz pułk w roku 1864 pod Plymouth nie walczył, ale Wy będziecie musieli. Poczytaliście już sobie o Plymouth i szerzej o wojnie w Karolinie Północnej, która miała swoją specyfikę? Warto bowiem jechać do Boxberga z pewną wiedzą o danych wydarzeniach. Może czymś zaskoczycie gospodarzy? Nie tylko umiejętnością wykonywania zwrotów i głośniejszym rykiem bojowym, ale wiedzą o walkach pod Plymouth.

Realia... realia... realia. Wiadomo, że w Wirginii rosną inne drzewa niż w Polsce czy Czechach... machnijmy na to ręką. Odtwarzacie regiment cudzoziemski, selfmademanów, więc rozumiem, że nie taszczycie ze sobą czarnych pomagierów. Co innego jednak Wasi koledzy z Niemiec, ci z 1 pułku ze Starego Dominium. Mają czarną służbę podczas imprezy? W Niemczech tylu Afrykanów mieszka... nie można ich zniewolić i pognać do noszenia klamotów podczas przemarszów? Jeśli z Negro jest dobry Południowiec, to i w walce się przyda... może przez łeb pacnąć rondlem tego lub innego Północnika, zwłaszcza oficera bez przydziału, który w paradnym mundurze szwenda się bez celu po obozowisku. W razie czego dać mu też można karabin do ręki, niech ustrzeli jakiegoś paskudnego Jankesa.

Mają Ci Wasi koledzy z Niemiec kogoś takiego w oddziale? Jeśli w 2013 roku wojska Południa pomaszerują do Gettysburga bez swoich servants (rozumiem Was imigrantów czy chłopaków z Marylandu, którzy pouciekali z domu w jednej koszuli i bez niewolnika), to psu na budę zda się cała impreza. Co to za koloryt? Armia Południa bez servants? Toż to nawet Jankesi mieli swoich. Zresztą... było coś o psach. Wpuszczają psy na imprezy? Zdaje się, ze Czesi mają oddział żuawów, a żuawi bez psa... zwłaszcza pod Gettysburgiem... to nie żuawi. No dobrze... obejdzie się bez psów.

Niemcy-konfederaci mają oficerów? A mają ci ewentualni oficerowie swoich niewolników? Nie mają? Zostawili ich w domu z żoną i dziećmi pana oficera? No to biada żonie i dziatkom. W najlepszym razie przed następnym Boxbergiem urodzą się im potomkowie Mulaci, a w najgorszym.... szkoda gadać. To jak to jest z tymi oficerami? Nie wyobrażam sobie, żeby siedzącego przed namiotem oficera, chociaż jednego, nie obsługiwał czarny chłopak o białych błyszczących zębach. Jak nie zobaczę takiej sceny, to nie poczuję, że jestem na prawdziwym biwaku prawdziwych ludzi Południa.

Rok 2013... Gettysburg... tysiące wrzeszczących konfederackich gardeł. W Białym Domu wybrany na kolejną kadencję prezydent Obama ogląda telewizyjną transmisję z rekonstrukcji. Słyszy jak chłopcy w szarych samodziałach wygrażają prezydentowi USA, gdy grupa czarnych niewolników pierze w strumieniu poplamione portki kwiatu armii Południa. Wielka bitwa... wielka wrzawa... wielkie widowisko w TV... i wielka prowokacja, wszak słyszymy jak wojsko wygraża lub szydzi z prezydenta Africanusa (czyż nie tak zwano Lincolna?). Po polu biegają korespondenci CNN i robią wywiady z uczestnikami rekonstrukcji. Pytają właśnie jakiegoś zarośniętego jegomościa z Georgii o to, co stanowi cel jego walki. A tamten wali prosto z mostu... jak co, licze, że te skur... z Waszyngtonu, te przebrzydłe abolicjonisty, dostano wreszcie w skóre, że znowu ruszy import czarnej siły roboczej z Afryki, bo wtedy ceny spadno i bede mógł kupić jakiego czarnucha, bo moja Mary.... pikna kobitka... sama w polu nie wyrobi. Tak będzie? Oj chyba nie... znowu zwycięży polityczna poprawność.

Mam nadzieję, że nie poczujecie się urażeni i zniesmaczeni tym, co napisałem. Cóż... to takie moje refleksje na temat rekonstruowania wojny secesyjnej.

von Munchhausen - 2009-01-24 21:05:44

Przede wszystkim bardzo dziękuję za wskazanie kolejnego miejsca gdzie możemy reklamować naszą działalność.

Twoje pytania o cel i sens nadania właśnie takiego "tytułu" wiosennym manewrom na Łużycach należy raczej zadać organizatorowi. Ani ja, ani nikt z nas organizatorem nie jest, więc trudno oczekiwać od nas odpowiedzi. Chyba że te pytania z założenia były retoryczne.
Czy będą tam jednostki pływające - przekonamy się na Boxbergu. Teren "działań wojennych" graniczy z dużym jeziorem, więc może 1st Virginia nas zaskoczy...

Problem ze służącymi, markietanami, kucharzami, ordynansami i innymi posługaczami i przydupasami występuje w rekonstrukcji oddziałów i grup ze wszystkich okresów historycznych. To chyba zrozumiałe, że nikt nie chce odtwarzać ani konfederackiego czarnego kucharza, ani francuskiego pucybuta z połowy XVIII wieku. Czy na tym cierpią realia - no cierpią. Tak samo jak cierpią z tego powodu, że w rekonstrukcji armii pruskiej nie stosuje się chłosty i bicia po pysku gemajnów - tam też się nie poczujesz jak w prawdziwym pruskim obozie. Trudno się mówi.

Psy wpuszczają.

Pozdrawiam.

smednir - 2009-01-25 11:31:04

To dobrze Stonewall'u że nie zamierzasz nas zniechęcać do wyjazdu, choć takie odniosłem wrażenie.

Dzięki za zwrócenie uwagi na forum historyczne. W rzeczy samej nie zamierzamy się ukrywać, wręcz przeciwnie. Reklama dobrze nam zrobi. Na pewno masz rację, warto skontaktować się Derengą. Niewątpliwie będzie miał wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia.

Co do drugiej części Twojej wypowiedzi.
W dużej mierze dla mnie to próżne dywagacje. Nigdy w pełni na rekonstrukcjach nie oddamy atmosfery wojny secesyjnej, i całe szczęscie, bo nie do końca na tym rzecz polega. Trzeba znać granice dobrego smaku, których na rekonstrukcjach po prostu nie przekraczamy. Czuje się je intuicyjnie, a jeśli ktoś ma z tym problemy, to znaczy, że nie dorósł do tego by brać udział w tego typu wydarzeniach. Czy myślisz, że w trakcie imprezy rekonstrukcyjnej ludzie z przeciwnych obozów naprawdę skaczą sobie do gardła, wypatrują okazji wpakowania bagnetu pod żebra i rozjeżdżają sie wrogo do domów? Gdyby tak bylo już dawno by ich zakazano...
Ludzie przyjeżdżają by poczuć pewną namiastkę atmosfery ACW, w obozie, na przemarszach czy podczas zaimprowizowanych potyczkach. Nikt nie przyjeżdża z zamiarem zrobienia krzywdy bliźniemu, co było główną myślą przewodnią całej wojny secesyjnej. Nikt z tych ludzi nie tęskni za wojną, paleniem miast Południa czy wieszaniem i podpalaniem kukieł prezydenta US. Albo ktoś czuje klimat tych spotkań (i wie o co w nich biega), albo nie. Mam jeden bardzo ładny album wydany z okazji 125 rocznicy bitwy pod Gettysburgiem, w którym na co trzecim zdjęciu obie strony uroczo się integrują. Nie pamiętam, być może Ci go pokazywałem.

Wielu historyków w Polsce naprawdę odwala kupę świetnej roboty (dotyczy to również Ciebie), ale odnoszę wrażenie, że części z nich przydałby się krótki wypad za miasto. Przede wszystkim poczuli by trochę klimatu, o którym tak intensywnie teoretyzują i wypowiadają się na forach.
Nie piszę tego złośliwie. Jeśli ktoś z Krakowa lub okolic chce sobie postrzelać z Enfielda i poczuć zapach prochu i siłę wystrzału, z przyjemnością się umówię (muszę tylko więcej poćwiczyć). Dotyczy to również Ciebie, choć chyba ostatnio nie bywasz za często w Krakowie.

Poza tym:
- jeśli jakiś Kolega z Niemiec przyjedzie z Murzynem, wierz mi, nie będzie mnie korciło by go upokarzać, wieszać, linczować... Mam na myśli Murzyna, nie Niemca ;)
- wrażenia Obamy z nadchodzącej rocznicy bitwy pod Gettysburgiem jakoś mnie nie obchodzą (żeby odciąć się o wszelkich spekulacji: bynajmniej nie dlatego, że ma ciemny kolor skóry).

brunio - 2009-01-27 21:28:54

Zgłaszam się na Boxberg. Postaram się też namówić Ragnara.
Pozdrawiam

Willie - 2009-03-03 06:58:12

wszystko wskazuje na to że pojadę.Ale do II obozu.I nie zamierzam łatwo sprzedać swojego niebieskiego tyłka w bitwie

von Munchhausen - 2009-03-08 16:23:15

Według danych organizatora, na Boxberg zapowiedziało się ok. 80 Konfederatów z 3-5 działami oraz ok. 40 Jankesów, którzy być może zorganizują jedno działo.

smednir - 2009-03-08 18:24:06

No to będzie masakra...

Willie - 2009-03-08 18:39:44

Tak łatwo Wam sie nie uda,drogo sprzedamy swoje niebieskie tyłki.

von Munchhausen - 2009-03-16 16:35:25

Organizatorzy proszą o podanie im imiennej listy uczestników. Proszę więc o potwierdzenie swojego stawiennictwa na manewrach w Boxbergu.
Jak na razie lista jest następująca:

14th Louisiana:
1. von Munchhausen
2. Smednir
3. Shagat
4. Krystian-Szabla
5. Brunio
6. Ragnar

20th Maine:
1. Willie

Proszę o potwierdzenie.
Może ktoś jeszcze będzie mógł się wybrać? Proszę o szybką decyzję, bo na dniach muszę wysłać listę.

Sprawy organizacyjne dotyczące dojazdu i spania dopniemy w Kazimierzu i na strzelnicy w Chorzowie. W każdym razie niech nikt się nie martwi, że zostanie bez transportu i kawałka płótna nad głową :)

smednir - 2009-03-16 16:46:49

Potwierdzam swoją gotowość...

Willie - 2009-03-16 20:34:22

Prawie gotowy,musze tylko udać sie do lasu i wybrać paliki do psiej budki, bo zal mi stawiac namiot na karabinie.

Willie - 2009-03-16 20:53:15

W ramach przygotowań do Boxbergu, ja, moja watroba i trzech kolegów motocyklistów przeprowadziliśmy w sobote wnikliwe badania naukowe dotyczące rekonstrukcyjnej przydatności nowego gatunku burbona z Kentucky, jaki w toku czynnosci operacyjno rozpoznawczych ujawniony został w osiedlowym sklepie.Po przeprowadzonych badaniach trzema głosami za, oraz jednym chrapaniem pod stołem zatwierdzono produkt do dalszych badań.Fima głosi wszem i wobec na etykiecie , ze pędzi to świństwo od czasów wojny secesyjnej, w niezmienionej postaci.Tym samym jak juz mnie wezmiecie do niewoli,zalecam aby w pierwszej kolejności zrabować mi manierkę.

smednir - 2009-03-16 21:46:15

Dzięki za podpowiedź, na pewno będziemy mieli to na uwadze :)
Pozdrawiam,

brunio - 2009-03-31 17:50:13

Potwierdzam mój udział w imprezie w Boxbergu.  Proponuję żeby po Boxbergu ustalic dwie sprawy.  Po pierwsze: jakieś miejsce spokojne o  malowniczej rzeźbie terenu, leżące mniej więcej w jednakowej odległości od każdego z nas, gdzie moglibyśmy założyć "stałą" bazę wypadową.
Druga sprawa to manewry gdzieś na Pomorzu, żeby nasz młody kolega Hubimohi93 mógł w niej uczestniczyć bez narażania jego rodziców na stres wywołany wypuszczeniem swej "pociechy" samej, w dalekie , obce strony.

Deo Vindice !

von Munchhausen - 2009-04-02 22:40:57

W razie jakby ktoś musiał dojechać o innej porze niż reszta oddziału, podaję mapki z dojazdem:
http://images37.fotosik.pl/92/3ece15c48c7a6f16m.jpg
http://images43.fotosik.pl/96/61bd28fd781181fdm.jpg

W okolicach Budziszyna (Bautzen) zjeżdżamy z autostrady nr 4 na drogę nr 156. Trzymamy się cały czas tej drogi. Dojeżdżamy do miejscowości Uhyst. Kiedy przez nią przejedziemy, kilkaset metrów dalej jest zakręt pod kątem 90 stopni (cały czas jest to droga 156). Jedziemy jeszcze kilkaset metrów, i za mostkiem będzie zjazd w prawo na piaskową, gruntową drogę. W zeszłym roku była przy tym zjeździe mała drewniana tabliczka z napisem "ACW Camp", łatwo przeoczyć, więc trzeba uważać. Jedziemy tą drogą ok. 2km i jesteśmy na miejscu.

Willie - 2009-04-08 21:33:26

Ja już  k......pojechałem.Co prawda szpital dzis opusciłem, ale czuje sie tak, ze nie dojde raczej do siebie przez tydzień.Tak czekałem na ta imprezę, a pozostaje tylko polerować nowy bagnet do Enfielda, który dzis przyszedł z USA.

smednir - 2009-04-09 17:04:02

No niestety... :( Szkoda, że Willi nie pojedzie.
Ragnar i Brunio, któredy będziecie jechać? Może byście mnie skądś zgarnęli po drodze? Postaram się dostosować.

brunio - 2009-04-10 20:59:20

Miło słyszeć że Willy dochodzi do siebie.  Smendirze, oczywiście że zgarniemy cię po drodze. I tak zamierzałem jechać przez Kraków i dalej juz autostradą do samej granicy.
Wyruszymy z Lublina ok. 07.00, więc w Krakowie powinniśmy być około 11.00.  Będziemy jechać drogą od Sandomierza, przez Nową Hutę i dalej prosto do autostrady na Katowice.

smednir - 2009-04-11 06:22:49

Cudownie! Co do szczegółów jeszcze się zgadamy. Wielkie dzięki!

smednir - 2009-04-19 21:54:40

No i była masakra, choć jankesi dzielnie walczyli.
Impreza bardzo udana :) Na szerszą relację z mojej strony będziecie musieli poczekać 2-3 dni. Zdjęć zrobiłem sporo, sukcesywnie będę się nimi dzielił.

Ech, bolesny jest powrót do codzienności. Przynajmniej jutro się wyśpię, wstaje dopiero o 6 rano ;)

brunio - 2009-04-19 22:10:23

Fajna impreza. Kto nie był , niech żałuje i szykuje się na przyszły rok. Mieliśmy za sąsiadów dwóch bardzo klimatycznych weteranów 5-go ochotniczego p.p. z Virginii. Był ciekawy atak o świcie na pozycje Jankesów, dużo musztry i krótka bitwa, później niezbyt klimatyczny przemarsz marszem bez ubezpieczeń po asfaltowej ścieżce rowerowej (sic!) który tak załatwił mi nogę że niestety nie mogłem wziąć udziału w ostatecznej bitwie, o której zdadzą relację koledzy. Ja zaś. w towarzystwie jednego z wirginijskich weteranów (który też ucierpiał na asfalcie) zająłem się pułkową garkuchnią, w której wyczarowałem dla zwycięskich wojowników Południa specjał pod nazwą :"Jeff Davis' stew" (gulasz Jeffersona Davisa) wszyscy zjedli i (o dziwo!) pierwszy wystartował "laufszrytem" do wychodka dopiero po trzech godzinach, co daje pojęcie o wyśmienitej jakości przysmaku.
Jeśli kto ma ochotę, to podrzucę przepis.

von Munchhausen - 2009-04-20 18:21:10

Również wypada mi się podzielić spostrzeżeniem, że kto nie był niech żałuje. Warto było jechać choćby dla musztry. Kiedy ćwiczących ludzi jest kilkudziesięciu, od razu zaczynają być klarowne i sensowne takie rzeczy jak rozwijane i zwijanie tyraliery, tworzenie kolumny marszowej z linii itp.
Sobota, czyli główny dzień tej imprezy rozpoczęła się pobudką szarym świtem, czyli przed 5 rano. Koledzy z 1st Virginia nas obudzili i bardzo grzecznie zapytali czy chcemy wziąć udział w porannej potyczce. Skoro już nas obudzili, to nie mieliśmy nic przeciwko temu pomysłowi, więc zwlekliśmy nasze szacowne tyłki z posłań, zarzuciliśmy plecaki, chwyciliśmy karabiny i poszliśmy zabić paru Jankesów ;) Niebiescy mimo nieprzyzwoicie wczesnej pory nie dali się zaskoczyć i bronili się dzielnie na umocnionych pozycjach.

Śniadanie przyrządziliśmy skromne: suchary, suszone mięso i odrobina luksusu - kawa-plujka ze połupanych siekierą ziaren, z dodatkiem cukru trzcinowego z mojej plantacji :)
Po śniadaniu zaczęła się musztra w mniejszych i większych oddziałach, przerobiliśmy szkołę żołnierza, dużą część szkoły kompanii, instrukcję dla tyralier. Trwało to do wczesnego popołudnia. Później był kilkukilometrowy przemarsz, który choć w założeniach był ciekawym punktem programu, to w praktyce okazał się niezbyt trafionym pomysłem, ponieważ prawie w całości został poprowadzony po asfalcie. Luizjańscy żuawi, którzy szli w awangardzie, w pewnym momencie chcieli chyba zmienić trasę i weszli na piaszczystą, leśną drogę, ale zostali szybko z niej cofnięci przez gospodarzy :) W efekcie tej asfaltowej przechadzki parę osób, w tym Brunio, wbrew własnej woli zrekonstruowało straty marszowe i nie mogło wyjść na popołudniową bitwę.

Sama bitwa była długa (ponad dwie i pół godziny) i bardzo ciekawa, urozmaicona terenowo i "scenariuszowo". Mieliśmy starcia tyralier w lesie, walki piechoty w szyku liniowym, atakowanie umocnionych pozycji od czoła i z flanki, zdobywanie dział jak również odbijanie ich przez nieprzyjaciela. Można też było umrzeć na wiele ciekawych sposobów: od kuli, bagnetu, kartacza, granatu. Udało nam się również wziąć trochę jeńców. Niestety nie było wśród nich Murzynów, więc mój chytry plan żeby im zrobić małe wieszanko lub rozstrzeliwanko spalił niestety na panewce. Tym to sposobem nie udało nam się dokonać żadnych zbrodni wojennych jak to było pod Plymouth. Na pocieszenie pozostała nam micha pysznego gulaszu przyrządzonego przez Brunia, jak również całkiem nieźle zaopatrzony saloon, w pobliżu którego zarówno wielbiciele niewolniczego Południa jak i szlachetni bojownicy o wolność, jedność i coś tam jeszcze, oddawali się wspólnemu pijaństwu i (o zgrozo!) fraternizacji.

Podsumowując, impreza była bardzo zacna, pomimo kilku niedociągnięć bardzo mi się podobała. Przetestowaliśmy psią budę jako namiot dwuosobowy (zdaje egzamin), jak i spanie przy ognisku przy temperaturze dochodzącej do zera (daje radę, kataru nie ma). Wypróbowałem też moją "karimatę" z filcu wełnianego (fantastyczna, nic nie ciągnęło od ziemi). Zdobyliśmy parę nowych kontaktów, które zaowocują zaproszeniami na nowe rekonstrukcje. No i przede wszystkim poznaliśmy dwóch niesamowitych gości z 5th Virginia, moim zdaniem najlepszych rekonstruktorów jacy byli na Boxbergu. Życzę nam wszystkim żeby i 14th Louisiana osiągnął tak wysoki poziom. No i mam nadzieję, że w przyszłym roku odwiedzimy Łużyce znacznie większą grupą. Bo warto :)

Willie - 2009-04-20 18:40:13

Czytam i popłakuję cichutko z wciekłosci, zwłaszcza, ze mam wiecej powodów do płaczu ,bo w sobote odszedł od nas na zawsze mój nowy 3 bączkowy Enfield.
(wada materiałowa lufy).W zwiazku z powyższym prosze o informacje czy jest gdzieś jakaś impreza, gdzie mozna by wybić kilku Włochów .Kolor mundurów nieistotny, byle to byli Włosi.

smednir - 2009-04-21 16:20:33

Czas na moje krótkie podsumowanie.
Po przyjeździe do Boxberga ukazał nam się miły dla oka, piaszczysty, porośnięty zagajnikami teren. Momentami gęsty, do tego stopnia, że marsz tyralierą miedzy nielicznymi kałużami i niskimi drzewkami bywał dość ciężki. Teren działań był dość rozległy, i graniczył z uroczym jeziorem
Baerwalder. Do najbliższych zabudowań było kilka kilometrów, dzięki czemu po obozowisku nie pałętali się cywile z cyfrówkami. Jeśli się pałętali, to tylko 'epokowi', którzy wzbudzali różne mieszane emocje ;)
Organizatorzy zapewniali dość oryginalne warunki polowe - drewna opałowego i słomy było pod dostatkiem. Przygotowano kilka kupek opału, resztę  trzeba było poszukać samemu (zwłaszcza na drugą noc), a nie było z tym większych problemów.

W piątek kompanie się zjeżdżały i integrowały do późna przy różnych kolorowych trunkach. Ten chłodny wieczorek spędził z nami jeden z młodych 'tygrysków', podobnie jak my podchodzący z lekceważeniem do sobotniego, wczesnego wstawania. Plany były ambitne, wstajemy ok. 5 i ruszamy na rekonesans w okolice fortyfikacji jankesów. Mając na uwadze ogólną popijawę, szanse na to przedsięwzięcie było iluzoryczne, pozornie...
Sobota zapowiadała się wyjątkowo ciężko i bogata w atrakcje.

Na 'dzień dobry' zarządzono pobudkę przed 5 rano! O zgrozo! Nie żartowali! Stojąc w szeregu słyszeliśmy turkoczące za naszymi plecami koła dział, które prowadzono na pozycje. Zaangażowanie Konfederatów (mimo wczesnej godziny) miło mnie zaskoczyło. Pierwsza próba zdobycia Playmouth
nieudana. Potem zarządzono z półtorej godziny przerwy, na posilenie się i przygotowanie na kolejne trudy dnia sobotniego. Chwila przerwy na
regenerację sił, przekąszenie czegoś, poszlajanie się po obozie, nawiązywanie pierwszych kontaktów, tak to wyglądało mniej więcej do godziny 9, kiedy to zarządzono zbiórkę kompanii. Następnie odbyła się musztra kompanii (wielce pouczająca), przemarsze, manewry, jakieś potyczki z jankeskimi maruderami, śmianie się z jankesów itd.
Potem kolejna krótka przerwa, na obiad, i regeneracje sił przed głównym, decydującym uderzeniem na miasto. Przed bitwą krótka modlitwa (po niemiecku!!) Bitwa trwała ponad 2h i zakończyła się pełnym sukcesem, czyli zdobyciem Playmouth. W jej trakcie raz 'zdjęło' mnie jankeskie działo, a po raz drugi zginąłem podczas wdrapywania się na jankeskie szańce. Na szczęście towarzysze przedarli się przez wyłom i skutecznie pogonili północników. W trakcie walk do niewoli wziąłem jednego jankeskiego kaprala... Jankeskie umocnienia atakowaliśmy bez powodzenia 4-5 razy. Oczywiście inne konfederackie pułki, podejmowały próby z innych kierunków, nadaremno. Nasze działa grzmiały (czasami zbyt blisko naszych szeregów).
Po bitwie szampany na cześć zwycięzców i pełna jankesko-konfederacka integracja przy piwie i południowych trunkach. I tak do którejś tam w nocy. Przez większośćwolnego czasu integrowałem się z 8 pułkiem z Karoliny Południowej, pułkami z Wirginii, 'tygryskami' czy naszymi (czeskimi) artylerzystami. Z północnikami nie miałem niestety wielu okazji porozmawiać. Było ich niewielu, a obozowisko mieli daleko od nas.

Noce zimne. Pierwsza noc w 'psiej budzie', druga w kocach przy ognisku. Temperatura nocą spadła do 5 stopni, dało się to odczuć zwłaszcza w drugą noc kiedy wiał dość silny, lodowaty wiatr. Ale byliśmy twardzielami i nie daliśmy się.

Impreza naprawdę dobrze zorganizowana, warto było przyjechać choćby dla samego postania w szeregu wśród pozytywnie nastawionych świrów takich
jak my. Salwy z dwóch szeregów – potęga, fantastyczne wrażenie. Duszenie się w kłębach cuchnącego dymu - bezcenne...:)

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w przyszłym roku pojedzie nas przynajmniej o kilka osób więcej.

Zdjęcia są w trakcie przygotowywania. Zatem proszę jeszcze o chwilkę cierpliwości...
Na miejscu wiele osób robiło zdjęcia (i kręciło filmy), z częścią nawiązałem jakieś kontakty, m.in. z konfederackim generałem, który
obiecał mi wysłać płytę z filmem z Boxbergu. Mam nadzieję, że materiały nie będą kompromitujące. Choć trzeba przyznać, że z musztrą dobrze sobie radziliśmy.

Sas - 2009-04-21 21:15:26

A ilu było w ogóle uczestników tej imprezy? Ciekaw jestem o jakich rozmiarach starcia rozmawiamy :) I skąd były grupy, które się zjechały, to wyłącznie Niemcy, Czesi i 3 Polaków?

smednir - 2009-04-21 21:50:12

Wrzucając wszystkich do jednego wora (jankesów, Konfederatów i kilku cywili), myślę, że wszystkich było około osiemdziesięciu. Może więcej...
Z tego co zdążyłem się zorientować, nie licząc nas, byli tylko Niemcy i Czesi. Wypytywałem o Austriaków, ale nikt ich nie widział ;)

ps. Wysłałem do wszystkich dwie porcje zdjęć. Mam nadzieję, że do wszystkich doszło.
Hubimohi93 podeślij mi swojego maila, to i do Ciebie od czasu do czasu będę maile wysyłał.

------------------
Doszły do mnie słuchy, że zdjęć nie otrzymaliście. Wysyłam je ponownie, tym razem spakowane. Mam nadzieję, że tym razem dojdą. Jeśli nie, to zamieszczę w galerii.

smednir - 2009-04-22 18:00:18

Zamieściłem galerię zdjęć z Boxberg (cześć pierwszą) na Picasa (Web Albums). Sprawdziłem na koncie Żony, galeria jest dostępna, więc tym razem nie powinniście mieć problemów z jej obejrzeniem. Przy każdym zdjęciu jest lupa, z jej pomocą możecie obejrzeć zdjęcia w większym rozmiarze (nie oryginalnym, te są przynajmniej 4-krotnie większe).
Jeśli nadal będą jakieś problemy, dajcie znać.

Jeżeli nie będzie problemów z oglądaniem, dziś w wolnej chwili postaram się zamieścić kolejną galerię.

von Munchhausen - 2009-04-22 18:30:22

Na Picasie wszystko działa. Proszę o więcej :)

Greywolf - 2009-04-22 21:19:00

Fotki extra. Warunki rzeczywiście mieliście polowe :) Żal że człowieka ominęło...

smednir - 2009-04-22 22:04:42

Wrzuciłem na Picaso kolejne 20 zdjęć. Jutro postaram się dorzucić resztę.
Nad niektórymi warto w wolnej chwili popracować w Photoshopie, bo mają klimat... :)
Jeżeli ktoś przez przypadek nie dostał do nich linka, proszę o info.

smednir - 2009-04-23 16:01:06

Wrzuciłem kolejne 32 zdjęcia - Boxberg 2009, część 3.

von Munchhausen - 2009-04-24 10:04:25

Zdjęcia Smednira są już w naszej "pułkowej" galerii: http://picasaweb.google.pl/14thlouisiana/Boxberg2009#

Chciałem jeszcze poruszyć dwie sprawy. Po pierwsze całkiem nieźle nam już wychodzi (przynajmniej tym który pojechali ;) ) musztra i współdziałanie w ramach większego oddziału. Naprawdę, po jednych (u Smednira dwóch) krótkich manewrach i pracy we własnym zakresie, wychodzi to coraz lepiej. Oby tak dalej :)

Po drugie wyszła na Boxbergu taka sprawa, że któryś z Niemców porobił sobie ładunki z "pociskiem" z jakiejś celulozy czy innego materiału. Niemcy oczywiście dostali rozwolnienia i rozpoczęli śledztwo :) Sprawa w sumie jest poważna. Biorąc udział w inscenizacjach z epoki napoleońskiej, gdzie broni palnej i strzelania jest dużo, przeciętnie parę razy do roku zdarza mi się otrzymać "postrzał" papierem z lufy. Przez to, że to tylko papier o gramaturze zbliżonej do gazetowego, żadnej szkody nie ma. Oczywiście zasadą jest, że strzela się nad głową albo pod nogi, ale w ferworze walki czasami dochodzi do takich niezamierzonych trafień. Nie chciałbym otrzymać takiego "strzała" np. filcowym czy tekturowym krążkiem, czy jakimkolwiek bardziej zwartym materiałem.
Dlatego wszystkie wszystkie ładunki jakie przygotowujemy na bitwy i inne potyczki, muszą się składać tylko i wyłącznie z papieru i prochu.

Sas - 2009-04-24 10:17:09

No nareszcie obejrzałem zdjęcia :) Ehh jednak Niemcy czy to w napoleonce czy w ACW to jednak Niemcy ;) Te rozkładane krzesełeczka, stoliczki, garnuszki... do ich przewozu to chyba transportery Galaxy by trzeba było wykorzystać ;) Dlatego patrząc na zdjęcia to strasznie mi się podoba to zastosowany przez Was "minimalizm" - to co można przenieść na własną rękę, nie jakieśtam wygodnictwo :) To mi się zdecydowanie podoba!
80 ludzi to jak napoleonkę niewiele, mam nadzieję, że po doszlusowaniu Polaków imprezy się trochę rozrosną :) No i tych jankesów to ja nie wiem... czy naprawdę Federalni tak bardzo są znienawidzeni? Na zdjęciach to ich kilku tylko widzę - zaiste jestem bardzo zaskoczony...
Ale widać że impreza na poziomie, bardzo mi się te zdjęcia podobają, gratuluję i żałuję, że nie mogłem tam z Wami być (chociaż tego, że w Raszynie byłem akurat nie żałuję, raczej tego, że te dwie imprezy musiały wypaść równocześnie) :)

A z tymi pociskami to aż szkoda gadać. Co to za idiota jakiś? I to Niemiec? Chociaż może nie powinienem się dziwić, wbrew obiegowej opinii to Polacy dużo bardziej dbają o bezpieczeństwo na imprezach uważam - przynajmniej nie biegają z założonymi bagnetami :]

von Munchhausen - 2009-04-24 22:02:14

Masz rację Janku, aż strach pomyśleć jak musiałyby wyglądać tabory CSA, żeby to całe badziewie wozić :) Na szczęście obok nas mieszkali koledzy, którzy podobnie do nas biwakowali i muszę powiedzieć, że było nam wygodnie, ciepło, i nie odczuwaliśmy za bardzo braku krzesełek, trójnogów, rusztów i dmuchanych materacy. Tak więc - da się obozować "minimalistycznie" i do tego całkiem wygodnie :) O dziwo nawet część Jankesów z Czech też w podobny sposób biwakowało, oczywiście w drugim obozie.

Niestety jeśli chodzi o Jankesów, to było ich mniej niż w zeszłym roku, podejrzewam że w okolicy 10 osób :( Jest tu odczuwalny brak przeciwnika, podobnie jak kilka lat temu Xięstwo Warszawskie nie miało z kim się bić i bardzo potrzebowało Prusaków i Rosjan :) Mam nadzieję, że i w naszym przypadku z czasem wyrosną federalne oddziały, bardzo bym chciał żeby były też z Polski.

Bardzo mi się też podobało podzielenie obozu na część główną gdzie mieszkało wojsko, część dla cywilów gdzie mieszkały panie, dzieci i męscy cywile, oraz część saloonową, gdzie wszyscy mogli się spotkać i razem poimprezować. Co ciekawe, Jankesi nie mieli wstępu do konfederackiego obozu, i bardzo dobrze ;)

brunio - 2009-04-25 19:19:59

Na razie w dziale "imprezy" nie ma tego tematu , więc wrzucam to tutaj: Proponuję zorganizowanie lużnych imprez jednodniowych (sobota) w miejscu jednakowo oddalonym od wszystkich - np. Jura Krakowsko - Częstochowska, na zasadzie :dojazd na godz. 09.00, przemarsz, trochę musztry, jakieś strzelanko, jedzonko przy ognisku, integracja, powrót do bazy na wieczór i wyjazd do domu. Na tak krótką imprezę łatwiej dostać przepustkę od domowego "szeryfa" a w niedzielę można "odespać" trudy podróży. Według kalendarium imprez piękne miesiące :maj i czerwiec są puste.
Panowie, cóż znaczy jedna sobota w miesiącu?

smednir - 2009-04-27 08:49:08

von Munchhausen napisał:

Zdjęcia Smednira są już w naszej "pułkowej" galerii: http://picasaweb.google.pl/14thlouisiana/Boxberg2009#

Niebawem będą kolejne. Dziś zamierzam popisać nieco do Niemców. Spróbuję wyciągnąć też film z bitwy głównej.

brunio napisał:

Proponuję zorganizowanie lużnych imprez jednodniowych (sobota) w miejscu jednakowo oddalonym od wszystkich - np. Jura Krakowsko - Częstochowska, na zasadzie :dojazd na godz. 09.00, przemarsz, trochę musztry, jakieś strzelanko, jedzonko przy ognisku, integracja, powrót do bazy na wieczór i wyjazd do domu.

Nie widzę przeciwskazań. Jak tylko wypocznę, wyśpię, umyję się i zrzucę zdjęcia z ostatniej imprezy, zabiorę się za wyszukanie czegoś ciekawego na Jurze i podam propozycje Kolegom.

Sas napisał:

No i tych jankesów to ja nie wiem... czy naprawdę Federalni tak bardzo są znienawidzeni? Na zdjęciach to ich kilku tylko widzę - zaiste jestem bardzo zaskoczony...

Znienawidzeni to może nie są. Po prostu Konfederaci cieszą się większym szacunkiem. Dwie weekendowe ciekawostki.
Kraków, stoję obładowany w przejściu podziemnym na perony przy księgarni, na głowie kepi. Przyglądam się różnym pozycjom książkowym, a tu sprzedawca wyskakuje z tekstem:
"O, Konfederat, tak trzymaj! Jak będziecie w Krakowie robić mobilizację, wiesz gdzie mnie szukać. Poza tym masz u mnie 10% zniżki na wszystkie książki"
Warto zapamiętać...

Wczoraj, jakoś przed północą w Katowicach na dworcu w poczekalni grzecznie czekam na pociąg. Nagle wyrasta przede mną na pół pijany koleś. Faluje, patrzy niewyraźnie i długo, miny stroi, staram się go nie prowokować, krzywi się. Po chwili rzuca: "Republikanin?" (pewnie pomyliło mu się z Rebeliantem ;) ). Odpowiadam mu, że Konfederat. Daje mi grabulę, i z uśmiechem bez słowa oddala się.
Dziewczyna siedząca z boku uśmiecha się i wzdycha z ulgą.

Mam wrażenie, że gdyby Rokita w samolocie krzyczał "Ludzie pomóżcie, Konfederata biją", to jacyś 'prawdziwi' patrioci rzeczywiście by poderwali... :) A tak? Spałowali go i wywlekli skutego...

Sas - 2009-04-27 16:50:49

Eeeee no pytanie owego jegomościa wcale nie było takie nienamiejscu, dobrze tylko, że nie przytaknąłeś odruchowo - wtedy by Ci pewnie ręki nie podał, wszak Republikanie to nasi wrogowie szacowni :)

smednir - 2009-05-08 12:22:43

Wczoraj otrzymałem kolejne zdjęcia, tym razem od Erica (koeś jest na 'okładce' galerii).
http://picasaweb.google.com/smednir/BoxbergOczamiErica#

Pozdrawiam,