• Index
  •  » Imprezy
  •  » Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

#16 2009-08-04 18:48:29

 smednir

Bimbrownik

311735
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 1018
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Zeby juz nie komplikowac... Umowmy sie na godz. 8 pod kosciolem, pod ktorym mnie wysadziles ostatnio.
W okolicy MPWiK prowadza wykopy, i dojazd na moje osiedle nie jest juz taki prosty.


"Only God can stop us now. And it is my firm belief, Jeb, that The Almighty is a Southerner."
Ben Horne ("TP")

Offline

 

#17 2009-08-10 18:40:11

 brunio

Zjadacz sucharów

Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2008-09-14
Posty: 453
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Kapralu, czy zabierasz ze sobą swoją patelnię ?  Upitraszę wam znowu "Jefferson Davis' stew".   Zabieram 3 konserwy, chleb, cebulę, trochę oliwy (do podsmażenia cebulki).  Po drodze , w Kłodzku zakupimy jeszcze paprykę i kilka pomidorów.


Poprawność polityczna to syfilis umysłu

Offline

 

#18 2009-08-10 20:40:26

von Munchhausen

Ojciec założyciel

3521182
Call me!
Skąd: Kłodzko
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 573
Punktów :   
WWW

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Patelnię zabieram. Warzywa kupię. Biorę też suszone mięso i suchary własnej roboty. Kupię też parę kolb kukurydzy, można będzie poeksperymentować z jej przyrządzaniem.

Koledzy z Austrii napisali, że z przewozem przez granicę austriacko-czeską czarnoprochowców i napędu do nich nie mieli nigdy żadnych problemów, a kursują często, ponieważ ściśle współpracują z Czechami przy okazji różnych imprez.
Jakby była potrzeba, to można kupić Vesuvit w Nachodzie, zaraz za polską granicą, jeśli się komuś kończy. Kilogram kosztuje ok. 70zł, korony można kupić w kantorach na granicy.


http://csaregiment.pl/ nowa strona i forum 14th Louisiana

Offline

 

#19 2009-08-10 23:21:34

 brunio

Zjadacz sucharów

Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2008-09-14
Posty: 453
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Ja też zabiorę małą, lekką  patelnię, którą wyszperałem na strychu w naszym starym domu. Będzie można pichcić na dwie fajerki. A do przepłukania gardła zabiorę dwie flaszki burbona (żeby nam było wesoło w każdych okolicznościach).


Poprawność polityczna to syfilis umysłu

Offline

 

#20 2009-08-11 12:13:59

Shagat

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-05
Posty: 13
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Takim to dobrze:)

Offline

 

#21 2009-08-11 19:30:21

 smednir

Bimbrownik

311735
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 1018
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Shagat napisał:

Takim to dobrze:)

??
Masz mundur, więc w czym problem?

Ja też pamiętam o jakieś flaszce, mam nadzieję, że w nawale różnych spraw, nie zapomnę jej wziąć.
Kiedy ja się tylko spakuję?
A tu trzeba jeszcze ładunki przygotowywać, jasny gwint!


"Only God can stop us now. And it is my firm belief, Jeb, that The Almighty is a Southerner."
Ben Horne ("TP")

Offline

 

#22 2009-08-11 22:53:55

 Powstaniec

Użytkownik

Skąd: okolice Kalisza lub Miedzyrzec
Zarejestrowany: 2009-08-10
Posty: 94
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Miłej zabawy życze. Myśle że od nowego roku już będziemy sie mogli razem integrowac.

Szkoda ,że nie wybrałem się na strzelnicę do Wojciechowa na "Long shot" .Miałbym już okazje niektórych z was poznac. Ale co się odwlecze to nie uciecze.

Offline

 

#23 2009-08-12 22:55:37

von Munchhausen

Ojciec założyciel

3521182
Call me!
Skąd: Kłodzko
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 573
Punktów :   
WWW

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Zapraszamy do Niepołomic pod koniec września. Będzie nas można zobaczyć na żywo, poznać, dotknąć i wypić to i owo Impreza jest otwarta dla publiczności, więc epokowy strój nie jest wymagany


http://csaregiment.pl/ nowa strona i forum 14th Louisiana

Offline

 

#24 2009-08-13 13:39:51

Shagat

Użytkownik

Zarejestrowany: 2008-11-05
Posty: 13
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Mundur wszystkiego nie załatwi , ale w Niepołomicach mam nadzieje się pokaże.
Życze udanego wyjazdu:)

Offline

 

#25 2009-08-13 16:09:35

 smednir

Bimbrownik

311735
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 1018
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Shagat napisał:

Mundur wszystkiego nie załatwi , ale w Niepołomicach mam nadzieje się pokaże.

No nie, trzeba jeszcze chcieć
A do Niepołomic to masz dwa strzały z napoleona...

Ostatnio edytowany przez smednir (2009-08-13 21:46:17)


"Only God can stop us now. And it is my firm belief, Jeb, that The Almighty is a Southerner."
Ben Horne ("TP")

Offline

 

#26 2009-08-16 19:37:51

von Munchhausen

Ojciec założyciel

3521182
Call me!
Skąd: Kłodzko
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 573
Punktów :   
WWW

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Bardzo szybko zleciał ten weekend Impreza była udana a miejsce bardzo piękne. Dolna Austria pokryta winnicami i urokliwymi zameczkami, podobnie jak pobliskie południowe Morawy również pełne winnic, zamków i pałaców, to okolica gdzie warto wybrać się na dłużej niż tylko jeden weekend.
Samo Tuerneuschtift to maleńka wioska leżąca na totalnym zadupiu, więc czułem się tam bardzo dobrze Miejsce na obóz miało pewne niedogodności, bo było umieszczone na ściernisku, przez co nie można było palić ognisk przy namiotach, ale za to było jedno duże i długie ognisko, gdzie każdy mógł sobie przygotować ciepły posiłek czy zagotować wodę. Zresztą i tak było bardzo ciepło więc każdy myślał raczej o czymś zimnym i oszronionym a nie o ciepłym i ugotowanym

Plan imprezy był bardzo dobry i przemyślany, miejsce naszych zmagań pozwalało wyhasać się do woli.
W sobotę zostaliśmy obudzeni o jakiejś barbarzyńskiej porze (nie wiem, czy to była godz. 5 czy 6, może Smednir pamięta) i wymaszerowaliśmy na potyczkę z Jankesami. Mogliśmy się dzięki temu zapoznać z okolicą i terenem popołudniowej bitwy. No ale okazało się, że Jankesom się zaspało więc wkroczyliśmy do ich obozu i obudziliśmy ich strzałami karabinowymi. Co tu dużo mówić, zrobiliśmy im mały pogrom, gdyby nie to że strzelaliśmy ślepakami, do popołudniowej bitwy nie stawił by się ani jeden Północnik

Później był czas na śniadanie, po którym zarządzono ćwiczenia. Żołnierze z 14th Louisiana - Brunio i Smednir, zaprezentowali wysoki poziom wyszkolenia, za co udzielam im niniejszym pochwały.
Po ćwiczeniach ogłoszono przerwę, organizatorzy wydali racje żywnościowe (kiełbasa, ser żółty, chleb i... oranżada w proszku ). Jakieś pół godziny po skonsumowaniu posiłku, nastąpiła druga porcja ćwiczeń i bezpośrednio po nich sama bitwa.
Co do samej bitwy, to co tu dużo mówić, gdybyśmy zostali przydzieleni do kompani A, to byśmy się nastrzelali i nabiegali do upadłego, a tak przypadła nam rola zapchajdziury. Co do dowodzenia pana porucznika nie będę się wypowiadał. W każdym razie w przyszłym roku albo będziemy pod komendą kapitana z kompani A, albo będziemy występować jako samodzielna jednostka, nawet jeśli będziemy w 4 osoby.
Podkreślić należy jeszcze fakt, że dopisali Jankesi - wystawili spory oddział piechoty, a dodatkowo dwie konkretne, pełnowymiarowe armaty. No i jeszcze serce rosło, kiedy patrzyło się na naszą konfederacką kawalerię, co prawda stanęli jedynie w 4 czy 5 koni, ale poczynali dzielnie i z fantazją, za co im wielka chwała.
Po bitwie wojsko dostało po browarze w pobliskiej remizie strażackiej, a nasz oddział, ponieważ przebył najdalszą drogę na tę imprezę (głównie dzięki Bruniowi ) otrzymał trofeum-pamiątkę w postaci łuski po pocisku przeciwlotniczym Pomysł na trofeum bardzo zabawny (pokazuje chyba najlepiej dolnoaustiackie poczucie humoru), ale to bardzo miły gest ze strony organizatorów, za który serdecznie dziękujemy

Po bitwie żołnierze zostali obdarowani pewnym drobiazgiem, mianowicie "Doctor Lynde's French Evenlopes (condoms); warranted no leak" Bardzo nas wzruszyła troska dowództwa o dobry stan zdrowia dżentelmenów w szarych mundurach
Żebyśmy nie zapomnieli, że jesteśmy na wojnie i do tego w obozie wojskowym, na sobotnio-niedzielną noc zarządzono warty. Na szczęście udało nam się załapać na pierwszą zmianę od 20.00 do 22.00, więc zdążyliśmy zarówno wypełnić nasz zaszczytny obowiązek wartownika, jak też pokrzepić się później zacnymi napitkami z gorzelni i browarów Południa. Oczywiście nie gardziliśmy również jankeskimi destylatami, chociaż niebiescy nie mają pojęcia o produkcji trunków. No ale nikt nie obiecywał, że na wojnie będzie łatwo

Podsumowując, impreza była bardzo zacna. Gdyby nie błędy dowództwa naszej kompanii, to można by napisać, że impreza była świetna. No ale w przyszłym roku wyeliminuję ten problem.
Tak więc mogę z czystym sumieniem polecić Kolegom Tuerneuschtift, ponieważ tereny są piękne, ludzie mili, napoje tanie, a sama impreza ma spory potencjał bojowy i rekonstruktorski.


http://csaregiment.pl/ nowa strona i forum 14th Louisiana

Offline

 

#27 2009-08-16 22:07:26

 smednir

Bimbrownik

311735
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 1018
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Swoje wrażenia opiszę jak ochłonę (coś zjem i wyśpię się) i wyczyszczę karabin.
Właśnie jestem w trakcie kompresji pierwszego rzutu zdjęć, więc proszę o cierpliwość...

von Munchhausen napisał:

W sobotę zostaliśmy obudzeni o jakiejś barbarzyńskiej porze (nie wiem, czy to była godz. 5 czy 6, może Smednir pamięta) (...)

5:20
Kiedy śpię nigdy nie rozstaję się z zegarkiem i karabinem...


(...)
Niestety usługa Web Albums na Picasie jest tymczasowo niedostępna. Może to być wina mojego łącza, bo dziś wyjątkowo muli.
Spróbuje jutro rano, a teraz wracam do czyszczenia karabinu.

(...)
Karabin czysty i pachnący.
W międzyczasie udało mi się zrzucić pierwszą część zdjęć:
http://picasaweb.google.pl/smednir/Thur … ia2009Cz1#

(najlepiej oglądać na pełnym ekranie)

Ostatnio edytowany przez smednir (2009-08-17 00:54:37)


"Only God can stop us now. And it is my firm belief, Jeb, that The Almighty is a Southerner."
Ben Horne ("TP")

Offline

 

#28 2009-08-17 10:03:17

 brunio

Zjadacz sucharów

Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2008-09-14
Posty: 453
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Naprawdę duża udana impreza mimo pewnego zniesmaczenia stylem dowodzenia (a właściwie brakiem dowodzenia)
d-cy kompanii B, porucznika X.  Oto kilka próbek : Por. X zleca prowadzenie kompanii sierżantowi (b. dobry podoficer, energiczny rozkazodawca). Sierżant wykrzykuje nieśmiertelne "słoma, siano" czyli "left, right,left" a Pan porucznik wlokący się za kompanią (sic!) wtrąca się ze swoim "left ,right,left" zupełnie "nie w nogę", myląc młodych rekrutów, których mieliśmy kilku w kompanii.  Przykład drugi: Kompania ma strzelać salwą w dwuszeregu. Pan porucznik wydaje komendę "aim!" a nastepnie czeka aż PÓŁ MINUTY z komendą "fire!" salwa oczywiście wychodzi nierówno (nie mówiąc o celności takiej salwy).  Przykład trzeci: kompania po wystrzeleniu salwy zbliża sie na 20 metrów do jankeskiej linii na "double quick" jankesi właśnie kończą ładować broń i za chwilę wypalą do nas salwę z bliska po której pozostałyby z nas smarki i podeszwy butów. Pan porucznik nie komenderuje "charge!", więc żolnierze nie w ciemię bici , bez rozkazu wykonują atak na bagnety i pokonują Jankesów. Pan porucznik ma pretensję że bez rozkazu.
Ponadto trzymanie wojska zbyt długo na "shoulder arms", zastanawianie się zbyt długo nad tym jaką wydać kolejną komendę itp.
Jako oficer w stanie spoczynku powiem krótko: oficer a szczególnie oficer liniowy to musi być facet z jajami a nie pizda grochowa (młodzież i niewiasty przepraszam za ozdobnik).
Przeciwieństwem por. X był kpt. Y , d-ca kompanii A: energiczny, spokojny, zawsze z lekka narąbany, dowodził swoją kompanią ze stylem, energicznie i skutecznie. Dzięki temu kompania A wykonała wyznaczone zadania i zadała Jankesom poważne straty.  Po prostu wzór oficera liniowego.
Wypada pochwalić zaciętość bojową i pomysłowość czeskich żuawów ("Luizjańskie Tygrysy") oraz operatywność naszego indiańskiego zwiadowcy z gołym zadkiem, który w samotnych wypadach wysłał kilku Jankesów do Krainy Wiecznych Łowów i zaopiekował się ich skalpami.   Co do Czerwonoskórego to wypada jeszcze pochwalić go za obronę swej godności osobistej: Gdy jeden z Jankesów zuchwale (bezczelność i brak uprzejmości są charakterystyczne dla tych piep. Północników) zaczął naśmiewać się z naszego zwiadowcy, ten zagroził Jankesowi że zaraz zerwie jego skalp.  Na to Jankes ze złośliwym uśmieszkiem uniósł swoje kepi pokazując błyszczącą łysinę.  Na to nasz dzielny wojownik oświadczył że to nie szkodzi bo poniżej to nawet Jankes ma jakieś owłosienie, więc skalp mimo to zabierze.  Trzeba było widzieć głupią minę tego Jankesa.
Wielkie uznanie dla konfederackiego pułkownika, dowodzącego całością imprezy za to że pozwolił przybijać stemplem zamiast pedalskiego stukania kolbami o ziemię i za to że pozwolił założyć bagnety.

Krótko mówiąc, kto nie był niech żałuje.


Poprawność polityczna to syfilis umysłu

Offline

 

#29 2009-08-18 20:27:00

 smednir

Bimbrownik

311735
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2008-09-09
Posty: 1018
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

A oto kilka moich skromnych spostrzeżeń…

Piątek
Przyjechaliśmy na miejsce tuż przed zmrokiem. Mimo, że było dość ciemno, bez najmniejszych problemów i z wprawą godną weteranów rozbiliśmy dwie psie budy, które wyścieliliśmy słomą i obozowym sprzętem. Droga była męcząca, i przyznam szczerze, że tego dnia nie miałem większej ochoty na integrowanie się z Konfederatami innych nacji. Przy wjeździe do obozu nie dało się nie zauważyć pięknego jankeskiego napoleona. W wolnej chwili poszedłem się z nim przywitać. Jak się okazało w pobliżu kręciło się całkiem spore stadko jankesów, co wprawiło mnie przed chłodną nocą w dobry nastrój, świadczyło to bowiem o jednym – zapowiadało się niezłe strzelanko…
Noc zapadała szybko, więc styrani podróżą w formie kolacji obaliliśmy na prędko jedną bruniową flachę konfederackiego burbona. Krótki rekonesans po całkiem rozległym obozie i prosty wniosek, żołnierze jednej i drugiej strony dopisali. Jutrzejsze walki zapowiadały się wyjątkowo krwawo…
Przed pójściem spać odwiedził nas kapitan Tobler, informując, że będziemy pod jego dowództwem w kompani A. Z początku nie zrobił na nas wielkiego wrażenia, jechało od niego tanią wódą i paplał o jakieś odprawie o 23 i manewrach o 2 w nocy. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Jak się później okazało był to chyba jedyny kompetentny dowódca na polu walki.
Noc była dość zimna. Spałem w pełnym mundurze, na poncho i pod dwoma kocami. Mimo tego dało się odczuć nadchodzącą jesień. Nie ma lekko…

Sobota
Zbudzono nas o 5:20. Podobnie jak w Boxbergu zastanawiała mnie kondycja i mocne głowy konfederackich żołnierzy. Do późna w nocy towarzystwo chlało i świetnie się bawiło. Cóż, trzeba było wstać, zrzucić onuce, wciągnąć buciory, sięgnąć po ładownice i karabin, i było się gotowym do wymarszu. Dwuszereg został sformowany za linią drzew. Teren był dość ciężki. Brodząc w mokrej trawie i pokonując w niemałym trudzie kolejne doły wypatrywaliśmy naszego upragnionego celu – jankesów. Zwiadowcami kompanii A byli niezawodni Tygrysy z Luizjany. W kompanii mieliśmy także jednego strzelca wyborowego. Na skrzyżowaniu kilku dróg zajęliśmy pozycje bojowe i czekaliśmy na rozkazy. Po długim oczekiwaniu przybyła kawaleria kierując nas na kolejne wzgórza. Wracali kolejni zwiadowcy z morowymi minami, jankesów ni ma. Zdecydowaliśmy się zatem wrócić do obozu i głodni walki spacyfikować wszystko niebieskie co będzie się ruszało. Kompania została podzielona na pododdziały i rozproszona w terenie. Przeprowadziliśmy błyskawiczną i głośną szarże wpadając między jankeskie namioty. Tylko nieliczni mieli na tyle godności żeby zza nich wyjrzeć. Wzięliśmy kilku jeńców, a namioty zostały splądrowane. Nie okazali się godnymi przeciwnikami. Pozostało mieć tylko nadzieję, że jak się niebieskie miśki wyśpią, to w popołudniowej bitwie lepiej się zaprezentują.

Czas na śniadanie, choć nie pamiętam żebym coś jadł. Tego dnia żywiłem się głównie adrenaliną i żądzą skopania kilku niebieskich tyłków. Dzień zapowiadał się wyjątkowo upalnie, więc głównie uzupełnialiśmy płyny. Była chwila przerwy więc pospacerowaliśmy nieco po obozie odwiedzając lokalnego fotografa, legionowego kowala, jankeskiego kucharza, domokrążcę i kilku świrów przybyłych z dalekiej prerii z zamiarem wsparcia naszych zwiadowców. Na terenie obozowiska była stołówka i trzy sklepiki, w których można było kupić m.in. proch, sukno, gotowe ubrania, browary, guziki i inne drobiazgi.
Potem wysłano nas do lasu, gdzie w cieniu drzew zapoznawaliśmy się z terenem i kolegami z kompanii A.
Mieliśmy wystarczająco wolnego czasu, który wykorzystywaliśmy na szpiegowanie jankesów, sabotażowanie ich dział, dyskusje o nadchodzących wyborach i innych takich. Jednym słowem poznawało się kolejnych konfederackich Austriaków, Czechów i Niemców. Trzeba przyznać, że towarzystwo doborowe. Z przyjemnością oglądało się ćwiczenia artylerii i kawalerii konfederackiej. Również dwie kompanie jankesów robiły wrażenie, zwłaszcza że w szeregach mieli trębacza i dobosza.
Godnym odnotowania był Indianin wymalowany w barwy wojenne, który nie tylko bardzo skutecznie wspierał naszych flankierów, ale także na polu bitwy siał mordercze zamieszanie w niebieskich szeregach. Jego samodzielne ataki na flanki i tyły jankeskiej battle line wzbudzały respekt i szacunek.
W okolicy południa odbył się walny apel wszystkich oddziałów w obozie. Oficerowie i podoficerowie składali zwięzłe raporty o nastrojach bojowych swoich podległych jednostek konfederackiemu pułkownikowi, który niewątpliwie zaplusował tym, że pozwolił nam w warunkach bojowych używać wyciorów i bagnetów (!!). Poza tym nie wykazał się niczym spektakularnym (oprócz gawędziarstwa i robienia rubasznych min), a jego umiejętności na polu walki pozostawały wiele do życzenia.
Przed bitwą zdecydowano (niestety), że zostaniemy przesunięci do kompani B, zdecydowanie słabszej moralnie, ale to chyba gównie z powodu kontrowersyjnych i niekompetentnych lakierników, których oddelegowano na dowódców oddziału. Tak więc w kompanii B przeszliśmy kolejną ciężka musztrę (głównie z powodu upałów). W kompanii było kilku nowych rekrutów, których dość brutalnie (ku uciesze weteranów) potraktowano przed główną potyczką. Albowiem wysmarowano ich twarze papką wody i prochu.
Przed walną bitwą kapral kompanii dał mi pod opiekę jednego niemieckiego rekruta. Młody przeżył, choć dostał od oficera ostra reprymendę, bo mu nerwy puszczały na widok zbliżających się niebieskich, i strzelał nie tam gdzie powinien. Mimo wszystko mogę być dumny z powierzonego mi zadania.

Bitwa. Ta zapowiadał się wyjątkowo smakowicie. Artyleria jankesów i nasza zajęła pozycje na wzniesieniach. Od dłuższego czasu słychach było strzały w lesie, to odważnie dowodzona kompania A stawała czoła dwóm jankeskim oddziałom. W końcu zostali przegonieni z lasu i ostrzeliwując się w skirmishu wycofali na pozycje naszej artylerii. Działa grzmiały przyzwoicie. Były pełnowymiarowe, a ich huk dosłownie zwalał z nóg. Kiedy jankeska linia wyłoniła się z lasu, została zaatakowana przez naszą kawalerię. Przy każdej nadarzającej się okazji przeprowadzała ona szarże rozgryzając jankeskie szeregi. W końcu weszliśmy do walki. Miło było widzieć przed sobą dwa długie szeregi jankeskiej piechoty. Jak już wcześniej wspominałem nasi dowódcy średnio sobie radzili pod jankeskim ogniem. Na szczęście w szeregach mieliśmy wielu weteranów, dzięki czemu rekompensowaliśmy braki kadry oficerskiej. Nasze salwy zbierały krwawe żniwo w jankeskiej linii, ja miałem szczęście stać w drugim szeregu i z pierwszych starć udało mi się wyjść bez szwanku.
Kilkakrotnie pod intensywnym ostrzałem jankesów oddawaliśmy pole tracąc przy tym kilku chłopaków (szczęśliwie służba sanitarna działa odważnie i skutecznie). Po ochłonięciu wracaliśmy z rebel yell i odbijaliśmy wcześniej utracone pozycje.
Bitwa zakończyła się zmasowaną szarżą na jankeskie pozycje, ich przerwaniem, zdobyciem dwóch dział i rozbiciem linii. Własnoręcznie uziemiłem dwóch jankesów, a trębacza wziąłem do niewoli. Niestety chwile później zastrzelił mnie tchórzliwy jankeski żuław. Nikt nie mówił że będzie lekko… Bitwa była skończona.
Na bitwę zebrała się całkiem liczna grupa gawiedzi. Niektórzy poczuli klimat i ubrali się w epokowe stroje. Potem nastąpiła mała defilada przez wioskę i darmowy browar.
Zanim towarzystwo rozlazło się po knajpach nasz kapral otrzymał bardzo ciekawy podarunek – łuskę armatnią, podejrzewam, że w ramach zasług naszego regimentu na polu bitwy, albo w formie podziękowania za przybycie na imprezę.
Dzień był wyjątkowo męczący, głównie z powodu palącego słońca. Dlatego miło było spędzić w cieniu trochę czasu z piwem w ręce.
Wieczorem pełniliśmy przez dwie godziny wartę. Z pilnowaniem ogniska obozowego nie było większych problemów. Ciekawiej było zaś z patrolowaniem obozu jankesów, wyraźnie było im nie w smak, że spacerujemy po ich terenie z bagnetami. Dlatego żeby popsuć nasze dobre nastroje zakładali na nas różne pułapki. Szczęśliwie w żadne nie wpadliśmy.
Wieczorem było wesoło. Jankesi się rozegrali, nasz kapral z Bruniem dał koncert. Zrobiło się miło i przyjemnie, tym bardziej, że wraz z wieczorem zrobiło się nieco chłodniej, a noc zapowiadała się cieplejsza od poprzedniej.
Ostatnie godziny przed pójściem spać spędziłem w towarzystwie jankeskich śpiewaków i dwóch kaprali z kompani A i B. Jako że byłem skonany, odpuściłem sobie imprezowanie z Tygryskami. Goście maja końskie zdrowie!

Niedziela
Zwinęliśmy się dość szybko, bo jakoś ok. 7. Większość jeszcze spała, pożegnaliśmy się więc tylko z nielicznymi. Tego ranka wielkie brawa należą się jankeskiemu kucharzowi, który twardo stał na posterunku i poczęstował mnie i Brunia pysznymi naleśnikami.

Podsumowanie
Działo się wiele. Trudno w kilku zdaniach opisać wszystkie ciekawe spotkania i wydarzenia, a tym bardziej zachować ich chronologię. Najłatwiej będzie podzielić się wrażeniami z wyjazdu kiedy się spotkamy (np. na Przemarszu). Jest co opowiadać.
Pewnym mankamentem był dystans jaki trzeba było pokonać żeby dojechać do Thürneustift. Kawał drogi, nie licząc juz samych objazdów w Czechach. Drugim minusem było niezdecydowanie i brak doświadczenia naszych dowódców polowych. Gdyby byli bardziej ogarnięci, jankesów byśmy masakrowali raz za razem. Wyraźnie brakowało im kompetencji i zdolności dowódczych. Wysyłanie oddziałów do walki było bardzo opieszałe, przez co nie postrzelaliśmy sobie tak bardzo jak to było zapowiadane. Mnie osobiście brakowało szarż na jankeskie pozycje. Nie ma to jak walka wręcz, a zobaczenie twarzy przerażonego jankeskiego trębacza – bezcenne…
Podsumowując – impreza bardzo udana, nie licząc kilku drobnych wpadek. Jeżeli w przyszłym roku uda nam się trafić do kompani kpt. Toblera, będę zachwycony.

Wielkie podziękowania dla Brunia za to że nas zawiózł i odwiózł do domów. Przyznam szczerze, że nie wyobrażam sobie kilkunastu godzin za kółkiem.

Niebawem kolejne zdjęcia…

ps. Właśnie odebralem maila od Alexa (kaprala z kompani B), który napisał:
It was amazing how good you're drilled!
(w kontekście tego, że nasza grupa działa dopiero od 10 miesięcy, a ich od prawie 10 lat)

Ostatnio edytowany przez smednir (2009-08-18 20:29:15)


"Only God can stop us now. And it is my firm belief, Jeb, that The Almighty is a Southerner."
Ben Horne ("TP")

Offline

 

#30 2009-08-18 20:43:49

 brunio

Zjadacz sucharów

Skąd: Lublin
Zarejestrowany: 2008-09-14
Posty: 453
Punktów :   

Re: Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Do domu dociągnąłem 15 minut przed północą , czyli od startu o 07.00 to było niecałe 17 godzin jazdy ( z przerwą na śniadanie i obiadokolację).  Wczoraj byłem lekko nieprzytomny ale dzisiaj jestem już gotów jechać na kolejną imprezę.
Smednirze, czy masz jakieś informacje od tych bardzo regularnych konfederatów z Virginii (Boxberg), mieli robić jakąś komercyjną imprezę w Niemczech w jakimś miasteczku westernowym czy coś w tym rodzaju. chętnie bym tam się wybrał pomiędzy Przemarszem, Vilancem i Niepołomicami.
Panowie, korzystajmy z kończącego się sezonu bo całą zimę będziemy mieli tylko wątpliwą przyjemność "internetowej wojaczki" (tfu!).


Poprawność polityczna to syfilis umysłu

Offline

 
  • Index
  •  » Imprezy
  •  » Thurneustift (Austria) 14-16 sierpnia 2009

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora